tag:blogger.com,1999:blog-2521202677440019202024-03-12T15:52:29.394-11:00Axis mundi Mikołajhttp://www.blogger.com/profile/00807877745175805559noreply@blogger.comBlogger4125tag:blogger.com,1999:blog-252120267744001920.post-14748357109010774882016-08-24T07:01:00.001-11:002017-07-27T06:38:13.258-11:00<div align="center" style="margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 13pt; text-indent: 25.5pt;">VI</span><span style="text-indent: 25.5pt;"> </span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 13pt; text-indent: 25.5pt;">IN MEDIAS RES</span></blockquote>
</div>
<div style="margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zajrzyjmy jeszcze na
moment do wspominanej tawerny. Jak zmieniła się ulica Daleka, gdyśmy ją
opuścili?<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Niewiele się zmieniło.
Był dzień; tłumu zatem nie sposób było uświadczyć. Co chwila ktoś wchodził;
inni wychodzili pośpiesznie, wychyliwszy wcześniej kolejkę. Może dwie. Paru wracało
po chwili. Niewielu jednak zostawało na dłużej. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Życie toczyło się
dalej. Choć ostatnie wydarzenia rozbrzmiewały </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">jeszcze </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">do niedawna szumnym
echem, dziś właściwie przycichły niemal i nikt prawie nie komentował
już bie-żących spraw. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pozornie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Raptem parę stołów
okupowanych było przez stałych bywalców. Wśród nich, rzecz jasna, znajdował się
znajomy jegomość. Imć Gwidon dyskutował z niegasnącym zapałem kolejny pomysł na
miarę złota mający przysporzyć mu nie tylko sławę, ale i ogromny majątek. W
rzeczywistości jednak po raz kolejny zamierzał bawić się na czyjś koszt,
szu-kając sponsora chętnego zainwestować kapitał początkowy na rzecz spółki
celem prze-prowadzenia wstępnych odwiertów w kopani diamentów w Wybrzeżu
Kości. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Innym zaś razem
planował Gwidon otworzyć hodowlę egzotycznych ptaków, a je-szcze innym chciał
przeprowadzić ekspedycję w niezbadany ląd, powołując się na auten-tyczne
poniekąd mapy, rzekomo znalezione w starej skrzyni swego pradziadka. W rze-czywistości nie mające jednak potwierdzenia </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">będące niczym więcej niż bezwarto-ściowym błędem wynikającym z obliczeń kartografów. Zmarnowany potencjał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wszystkie
te fantastyczne plany nie zostały oczywiście nigdy zrealizowane; a
główny zaintere</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">sowany znikał zawsze w niewyjaśnionych okolicznościach nierzadko w atmo</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">-</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">sferze jedna</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">kowego skandalu i nieustającego zamętu. </span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zgoła lawirant co się zowie.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Życie prowadził na
ogól dość lekkie i niespieszne, nigdy nie przepracowując się za
nadto. Właściwie rzec by wypadało, Gwidon nie
przepracował uczciwie ani jednego dnia. A wolne
chwile – których miał przecie pod dostatkiem – spędzał, jak
mieliśmy już okazję wspomnieć, na niekończącej się hulance.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tak więc płynąłby może
jeszcze czas bez zbędnego pośpiechu, gdyby imć Gwidon nie zawołał był nagle: <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nosił wilk razy
kilka i... spadł z wysokiego konia. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż masz na myśli,
drogi Gwidonie? – odparł mu rozsądny głos Ademara. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jak to: co mam na
myśli? Imć pan Orsin. Przecież to o nim mówię. Zapomnieliście już, co się
wydarzyło? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Co mieliśmy
zapomnieć? Nie żyje. Przecież wszyscy kiedyś umrą. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Ale nie z pętlą
okręconą wokół szyi” – pomyślał naraz Gwidon. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nasz Bernard jak
zwykle pełen optymizmu – odparł Olaf znudzonym głosem, podpierając się łokciami. – Tylko pozazdrościć! Ale
buty jednak Orsinowi nie spadły. Wszystko można by mu zarzucić, ale trzymał się
chłop dziarsko do samego końca. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Buty? – spytał
Bernard. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ano,
buty. Przecież o nich właśnie rozmawialiśmy. Słuchajcie, panowie: są
pie-niądze do zarobienia, ale potrzebny jest niewielki kapitał tytułem zadatku.
I trzeba się spieszyć. Jeden szewc... <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– O nie! Nie. I jeszcze raz nie –
przerwał Olaf. – Nie chcę słyszeć o żadnych ge-nialnych interesach.
Nie ma mowy. Zresztą my wcale nie o tym rozmawialiśmy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– O butach. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– No to ja o butach
właśnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Panowie, co
się</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">dzisiaj</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">z wami dzieje? Weźcie się wszyscy w garść.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Teraz to ja
nie rozumiem, Ademarze. Siedzimy sobie. Pijemy kulturalnie, rozma-wiamy.
Ot co!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ale
przecie nic z tego nie wynika. W kółko to samo. Mało razy już o tym mówi-liśmy? Wszystko się powtarza i nic się nie dzieje. Bez przerwy zaczynasz ten sam temat. Dokąd to prowadzi?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A może tak być, że
każdy dzień jednaki. Ale co w tym złego? Nic cię przynajmniej nie zaskoczy. Tyle
dobrego.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ale ile</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">jeszcze </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">można</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">tak żyć? – spytał filozoficznie Olaf.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ach, dajcie już
spokój, panowie. Rozchmurzcie się. Kto się ze mną napije? Dalej, wiara! </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– Wzniósł kufel, rzekłszy nieśmiało: </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Bernardzie?</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Znudzony Bernard
uniósł kubek z piwem i westchnął ciężko. Ademar ziewnął. Do-prawdy nic się nie działo. I bodaj nic nie wskazywało, że sytuacja miała się odmie-nić. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Raptem z izby na piętrze
wyszedł kapitan statku handlowego odsypiający po nocnej zmianie. Idąc schodami w dół,
przeciągał się ospale.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czołem, panie
kapitanie – zawołał Gwidon. – Przyłączcie się do nas, będzie raźniej. Zawsze to jakaś odmiana.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A dzień dobry panom.
Humor, jak widzę, dopisuje. Ja niestety nie mogę, ale wypijcie za moje zdrowie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mężczyzna rzucił w
kierunku Gwidona nowiutkiego dukata.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A oczywiście, że
wypijemy. Co się ma zmarnować. Jak to mówią, co ma wisieć nie utonie. Ale szkoda.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wzięlibyście
się, panowie za porządną robotę. Czasu wam nie szkoda? Życie wam ucieknie. A</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">na</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">statku </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">każda para rąk</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">się</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> przyda.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ale kiedy my nie
mamy siły na pracę. Ręce bolą, zmęczeni jesteśmy. Choroby morskiej można się nabawić. I za nędzne stawki mielibyśmy robić?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– O wy lenie jedne. Do
uczciwej roboty </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">byście</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">się lepiej najęli, a nie na tyłkach od rana do nocy przy
piwie bąki zbijać. Ale co to? Macie szczęście, że dzwony biją. Dałbym ja wam musztrę, ale wzywają mnie. Czas ruszać. Czołem
wszystkim, do widzenia. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"><span style="font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">I wychodząc pospiesznie, kapitan mruczał jeszcze do siebie: </span>„Łotry jedne. Uczciwej roboty wam potrzeba jak Pan Bóg przykazał</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">”</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">. Uderzenia dzwonu portowego zagłuszały jednak jego szept.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">Po chwilowym zamieszaniu </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> zdaje się </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> wszystko było jak dawniej; zupełnie jakby incydent ów nie wydarzył</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">się</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">nigdy</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">, albo był niczym więcej niż sennym majakiem. Ledwie przewidzeniem. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– No i widzisz,
Gwidonie. Właśnie o tym mówię: nic się nie dzieje. Od rana do nocy to samo.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wyjdźmy gdzieś,
panowie. Zróbmy może coś nowego. Najmijmy się do wojska. W porcie
pełno statków, wsiądźmy do któregoś i odjedźmy gdzieś daleko. Ku przygodzie,
moi panowie. Ku bezkresnej przygodzie! Tylko wpierw napijmy się troszeczkę, bo mi w gardle zaschło.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Toż przecie pan
kapitan proponował nam posadę na statku – odparł Bernard. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– Sam go odprawiłeś.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– A może to i racja. Mnie się nawet zdawało, jakby to było raptem przed ch</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">w</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">ilą. Chodźmy zatem, jeszcze malutki kieliszeczek na drogę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– Tylko grzecznie mi się tu bawić, bo jak nie to mi stary skórę przetrzepie </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– po</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">-</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">wiedziała karczmarka z udawaną złością do któregoś klienta gdzieś w oddali</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">Zrozu-miano? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– A pewnie, że zrozumiano. Zdrowie, szefowo! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– Cóż się z tobą dzisiaj dzieje? </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– dopytywał Ademar. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– Czujesz się jakiś nieswój? Co rusz bredzisz jakieś głupoty. Do tego blado wyglądasz. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">Naszemu jegomościowi w jednej chwili zakręciło się w głowie. Poczuł się otępiały, jakby zmysły zaczęły nagle go zawodzić. Raptem przyszedłszy całkiem do siebie, był jak nowo narodzony; choć sam nie rozumiał swojego stanu, udawał przed sobą że nic wielkiego się przecie nie stało. Za dużo alkoholu </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– całkiem możliwe. Zbyt duszna izba. Kto wie? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– O czym to rozmawialiśmy?</span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Do tawerny
niespodzianie wszedł inspektor policji, rozglądając się naokoło. Był to
starszy, nieco ociężały człowiek o stosunkowo niesympatycznej, rzec by można,
aparycji. Na jego dość elegancki mimo wszystko mundur składały się granatowe
bryczesy i czerwona kurtka ze złotym akselbantem i grubo haftowanym szerokim
biało-granatowym kołnierzu, i takichże mankietach. W ręce trzymał laskę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> Człowiek ów
omiótłszy wzrokiem każdy kąt, skinął głową na swych chłopaków. Ci zaś rozeszli
się po izbie, przyprawiając ją o granatowe i czerwone barwy. Inspektor postą-pił
wreszcie kroku, gdy pulchne dziewczę nachylało się nad Gwidonem, podając mu
kufel piwa.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wariat! –
wrzasnęła karczmarka, chichocząc, gdy ten przerzucił ją przez kolano i dał jej
klapsa. – I patrz, cóżeś narobił, urwipołciu jeden! Przez ciebie całe
piwo wylałam. Tyle dobra się zmarnuje. Stary pewno znowu mi przyłoży. Wszyscy święci niech
mają mnie teraz w swej opiece. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nic się nie zmarnuje. A za to chętnie
wypiję. Zatem zdrowie imć Adama Orsina!<span class="apple-converted-space"><o:p></o:p> </span>Niech
mu się tam lepiej żyje, gdziekolwiek trafił. Pijemy za pana Orsina. Wiwat wszyscy!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I wylał kufel piwa pa
podłogę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Pięknie. Tylko kto
to potem posprząta? Wariat. Istny wariat.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Karczmarka odwróciła
się naraz, pobladłszy w jednej chwili. Instynktownie cofnęła się przepełniona
strachem, widząc zbliżające się w jej stronę chmurne oblicze inspektora policji.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Rozejść się! –
krzyknął inspektor. – Rozejść się wszyscy. Co to ma znaczyć? Za cześć spiskowca pijecie,
psubraty cholerne? Na mocy miasta Gryffino aresztuję was wszystkich za
wszczynanie buntu. Proszę za mną, panowie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– I masz, Ademarze swoją odmianę. Ale zaraz, puszczaj mnie,
salcesonie jeden. Porządnych ludzi w biały dzień zaczepiacie?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Proszę za mną. Ale
już. Bez dyskusji. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– O matko, a cóż to znowu za zbiegowisko? A mówiłam: bez awantur. Burdy mi tu pod nosem urządzacie? </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="text-align: justify; text-indent: 26.4667px;"><span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 13.3333px;">– Zamilcz, kobieto, bo i ciebie do karcera zamkniemy. </span></span></span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zostaw, łapy przy
sobie, gałganie </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– awanturował się Gwidon</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– A poszli mi stąd. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Mama kaszą dzieli. Boże w niebiesiech, dopomóż. Od kiedy to rzucacie się na uczciwych
ludzi? Jak na psy jakieś, co? Ręce przy sobie, powiedziałem!</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> <o:p></o:p>–
Będziesz spokojny? Zaraz </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">ci</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">grzbiet pałką złoję, to się nauczysz.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify; text-indent: 26.4667px;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Inspektor wyprowadził
szamoczącego się Gwidona na zewnątrz. Reszta została pochwycona niemal w tej
samej chwili przez pozostałych stróżów. Przechodnie zatrzy-mywali się na
moment, zastanawiając się, cóż to za nagłe zajście płoszy tę do niedawna jeszcze
sielską atmosferę. </span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 26.4667px;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– Ładnie nas urządziłeś, Gwidonie. Nie ma co </span><span style="text-indent: 26.4667px;"><span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 13.3333px;">– rzucił mu na pożegnanie Olaf.</span></span></span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Macie za swoje, psubraty. Żeby tak</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">zdrajcę</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> popierać w biały dzień jeszcze przy światkach? – pytał inspektor, prowadząc nieszczęsnego Gwidona. – Buntów
się zachciewa? Dosta-niecie wy jeszcze nauczkę.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czarne ptaszysko
rozsiadło się na pobliskim dachu, zwracając uwagę naszego jego-mościa. Zdawał
się obserwować Gwidona ku jego nieskończonemu zakłopotaniu. Kręcił łbem jak mechaniczna zabawka, zakrakał
i odleciał raptem nie wiadomo gdzie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Przeklęte ptaszysko.
A żeby cię tak jakiś kocur dorwał”</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gwidon zdołał wyrwać
się w końcu z uścisków policjanta. Z</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">resztą</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> n</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">ie trwało to długo. Wykorzystując odpowiedni moment i fakt, iż
inspektor wcale nie trzymał go prze-sadnie mocno, Gwidon zaparł się nogami i
odchylił się całym ciałem do tyłu; uwzglę</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">d</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">-</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">niając nawet chwilową konsternację
inspektora, nie tracił czasu. Klepnął w zad stojącego obok konia. Ten
wierzgnął; zdrowo kopnąwszy inspektora, powalił go na ziemię. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Gwidon, nie oglądając się już nawet za siebie, dosiadł
policyjnego wierzchowca i pognał w siną dal.</span></div>
</div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-align: justify; text-indent: 26.4667px;"><br /></span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-align: justify; text-indent: 26.4667px;"><br /></span></div>
</div>
</div>
</div>
Mikołajhttp://www.blogger.com/profile/00807877745175805559noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-252120267744001920.post-6283501286220017162016-04-28T06:59:00.000-11:002017-07-27T06:37:28.018-11:00<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 13pt; text-indent: 25.5pt;">V</span><span style="text-indent: 25.5pt;"> </span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 13pt; text-indent: 25.5pt;">WYŁANIAJĄ
SIĘ NOWE MOŻLIWOŚCI</span></blockquote>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tegoż samego dnia
jeszcze, skuszona zapewne nagłą potrzebą odetchnięcia świe- żym
powietrzem – znienacka bowiem przyszła do niej ta myśl,
zresztą całkiem pod- świadomie, że oto właśnie, pierwszy raz chyba, dusi
się w tych murach – pani Konstan-cja zapragnęła rozkoszować się
upojnym widokiem z jednego z tych licznych i</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">je</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">-</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">szcze</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> mod</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">nych podówczas tarasów. </span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Co więcej, zdaje się,
że sama posiadała ich dwa</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">tylko</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> w swej</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> komnacie na piętrze, która
stanowiła zarówno salon, jak i pomieszczenie jadalne. Za buduar i sypialnię
służyły jej osobne pokoje; to właśnie tam odbywała rytuał
codziennej toalety. Jadała, i spędzała większość leniwie płynących
dni, głównie w samotności. Rzadko bowiem opuszczała swój salon,
a pomieszczenie owo było tak ogromne, że zmieścić by się w nim mogło
chyba całe piętro wraz z sześcioma pokojami. </span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">A gdy jednego razu
zgubiła ulubiony wachlarz, wywołując przy tym, rzecz jasna, nie
lada awanturę, przetrząsnąć trzeba było dosłownie każdy kąt, choć i
tak nie został nigdy znaleziony. Wachlarz, oczywiście.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Hrabina spostrzegła
naraz, że słońce od południa właśnie rozpromienia jej salonik,
wyciągając ku niej świetliste dłonie, to znów malowało rozmaite wzory na
orzechowej podłodze. I tak jak stała – w peniuarze i szlafroku
podążyła jak we śnie za tą łuną przedziwną i już po chwili, krocząc złocistym
kobiercem, znalazła się na zewnątrz. Nie do końca świadoma,
co się dzieje z nią w owej chwili, zaczęła wmawiać sobie, że nie chce
być dłużej częścią tego świata. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gdyby autor niniejszej
księgi chciał uchodzić za natchnionego poetę, powiedziałby z pewnością, że
serce Konstancji było z kamienia: z wierzchu ogrzane słońcem,
wewnątrz zimne jak lód. Ale powiedzieć, że była występna to przesada, że była
nieświadoma własnych czynów – skrajne niedomówienie. Pani de Vine doskonale
zdawała sobie sprawę z własnego postępowania. Nie widziała w nim niczego
nieobyczajnego. Wszak ko-biety miewają swoje kaprysy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Konstancja była jednak
niemożliwa!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Odurzył ją
ten nagły przypływ świeżości, a ostre
światło raziło niemiłosiernie. Naj-pierw dotarły do niej jakieś
dźwięki, dziwne hałasy, których pochodzenie było dla hrabiny zgoła nieznane.
Słyszała owe dźwięki, będąc jeszcze wewnątrz swego pięknego salonu. To one
niejako zachęciły ją, by wyjść na taras. Już całkiem przytomna, Konstancja
jęła wy-ławiać z tego zamglonego jakby obrazu coraz więcej
szczegółów. Oparła delikatne dłonie na
szorstkiej powierzani balustrady i spoglądała w dół. Usta jej
przybrały nieodgadniony wyraz. A oto, co ujrzała:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Powóz zaprzężony w dwa
konie podjechał z turkotem drewnianych kół; końskie ko-pyta z kolei stukały
miarowo o brukowaną ścieżkę. Pojazd, rzec by można celowo
prze-jeżdżał tuż przed dziedzińcem, na który wyglądało okno w
sypialni pani de Vine, gdy nie wiedzieć czemu przednia oś nagle została
uszkodzona, a woźnica zmuszony zahamować, zatrzymał swój wehikuł w
momencie, gdy Konstancja właśnie wyglądała na zewnątrz. Widać niezbadane są
wyroki boskie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ona sama nie pojmowała
wprawdzie jeszcze niczego, choć z pewnością domyślała się ukrytego zamiaru
owego zajścia; przede wszystkim jednak obserwowała je z wielką uwagą. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani Konstancja
westchnęła niemal bezgłośnie jakby naraz brakło jej tchu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tył owej bryczki bez
budy – a raczej prostego wozu, trudno bowiem było jedno-znacznie
określić rodzaj wspomnianego wehikułu – obciążały kufry tudzież
skrzynie. Nie będziemy jednak zajmować się ich zawartością. Wszak to nie one
nas interesują! Pomię-dzy woźnicą a bagażem było jeszcze dość miejsca,
zasiadały tam trzy niewiasty; tak przy-najmniej wydawało się pani
hrabinie. Kobiety odziane zgodnie ze zwyczajem żałobnym, to jest w
ciemnych i powłóczystych szatach, były podobne tym, jakie można było spotkać w
cyrdyjskich legendach. A twarze ich puste, zupełnie bez wyrazu, przysłonięte
chustami zdawały się mówić, że to nie istoty ludzkie a cienie; widma
najprawdziwsze. Istoty owe nie były dłużej niewiastami. Stały się żałobnicami.
Oto jak rozpacz zmienia ludzi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Kobiety siedziały w
milczeniu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani de Vine z
zaciekawieniem przyglądała się, cóż to za upiory nieszczęśliwe zasia-dają w tym
orszaku. „Interesujące – wyszeptała. – Czy to aby dzieje
się naprawdę? Dobrze, niech więc tak będzie”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Doprawdy malowniczy
musiał być ten widok, gdy wiatr rozwiewał zgrzebne suknie żałobnic. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czy cierpienie może
być piękne? Cierpienie uszlachetnia, ale przemienia też mło-dzieńca ongi
pełnego życia w zniedołężniałego starca. Cierpienie jest bratem nędzy. Cóż
zatem w nim pięknego? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pierwsza z niewiast,
odziana w czerń, niczym matrona, kołysząc się, tuliła w o-bjęciach coś,
czego pani Konstancja dojrzeć nie mogła, choć uparcie wytężała wzrok.
Było to dziecko. Niespełna siedmioletnia dziewczynka, ten słodki aniołek
zdawał się drzemać beztrosko w ramionach matki, jakby rozumek tak
przecie niewinny i skory do chłonięcia największych tajemnic, nie potrafił
wszakże ogarnąć całego nieszczęścia. Jak pięknie by-łoby śnić tak
spokojnie, gdy naokoło tyle cierpienia! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Obok siedziała druga,
wsparta bezwiednie o matczyne ramię, odziana w głęboką zieleń, jakiej
pozazdrościć mogą najciemniejsze trawy i wszelkie lasy. Dzieło ręki
śmier-telnej – ten strój żałobny. Natura bowiem w
swej nieskończoności nie zdołałaby nigdy stworzyć czegoś równie
przerażającego. Widać tylko człowiek potrafi niszczyć i nadać formę, by to
zniszczenie opisać, zamknąć w żałobnym stroju. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Julia nie mogła mieć
więcej niż siedemnaście lat. Dziewczęcą kibić ostatniej, niby habit,
pokrywało granatowe sukno; woal osunął się z jej twarzy, ukazując ciemnie włosy
i twarz czternastoletniej panny.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani Orsin, nie
mając sił na żal, siedziała spokojnie. Wydawało się, że
raptem popa-dła w rodzaj zamyślenia, wypłakawszy już wszystkie
łzy. Zresztą nie było też ku temu stosownej chwili. Nie miała kiedy rozpaczać.
Ledwo pochowała męża, a już kolejne zmartwienia spadły na nią nie wiedzieć
skąd; musiała zająć się córkami, te biedne istotki miały na całym
świecie bodaj tyko ją jedną. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nagle Waleria
odwróciła się. Odsłoniła czarną materię, ukazując twarz. Była dość młodą i
urodziwą kobietą, niewiele starszą od Konstancji, zgryzota jednak zdążyła już
odcisnąć na niej piętno; żal i cierpienie szybko zmienia oblicze ludzkie;
wspomnieliśmy o tym. Wycieńczona niemal i załamana do reszty, mimo to spokojna
jeszcze nadludzkim wysiłkiem, spojrzała w kierunku hrabiny. Ta z kolei zadrżała.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<u3:p></u3:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Dopiero co odebrałam
ci męża, zabrałam dom i majątek, a ty śmiesz patrzeć na mnie z politowaniem.
Współczujesz mi?” <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani de Vine jęknęła
jakby przerażona i po chwili znikła już, nie mogąc znieść widoku tej biednej
kobiety. Edmund, przyszedłszy wreszcie do siebie po nagłym odrętwieniu,
spowodowanym trwogą i szokiem, jakie wywołało u
niego upokorzenie pań Orsin, jął ostatecznie uświadamiać sobie swoją
klęskę. Trzeźwość umysłu nastąpiła równie szybko jak uczucie owego zdziwienia.
Niewiele jednak mógłby uczynić, nie był zdolny ochraniać rodziny
zmarłego, to i oddalił się pospiesznie, nim ktokolwiek zdołałby
go przyuważyć. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Krokom jego wtórował
trzepot skrzydeł oraz gardłowy krzyk złowieszczego kruka, rzekłbyś dźwięk z
samego dna piekieł, jakby kto darł w strzępy umęczoną duszę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani de Vine zostawiła
za sobą wszystko. Zapragnęła powrócić do swojego bogato
urządzonego salonu. Cały poranek i popołudnie nie należały do
najprzyjemniejszych, Konstancja nie sypiała bowiem ostatnio zbyt dobrze; </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">z trudem zasypiała w nocy, za to w dzień była senna i rozdrażniona. Czasami zdarzało się jej odpłynąć myślami na kilka minut, pozostając w półuśpieniu. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Nie pomagała
kawa, nie pomagały ziołowe mieszanki i od jakiegoś
czasu hrabina coraz częściej sięgała nawet po morfinę. </span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Niespodzianie pani de
Vine poczuła głód. Dochodziła już prawie trzecia po południu, a ona wciąż nie
czuła się głodna aż do teraz. Wprawdzie jadała niewiele i niezbyt często.
Nadmiar wrażeń widocznie wpływał nie tylko na samopoczucie, ale i na apetyt.
Konstancja zadzwoniła już była na pokojową i czekała, aż ta przyniesie coś do
zjedzenia. W międzyczasie anemicznie opadła na szezlong, usadowiła się jak
najwygodniej i po chwili chwyciła ze stolika jakąś książeczkę oprawną w
czerwoną skórę ze złoconymi rogami. Zadzwoniwszy po raz wtóry, jęła czytać
swoją książeczkę. Tak oto czekała, aż jej ktoś odpowie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Posiliwszy się wreszcie, pani Konstancja wróciła do lektury, po czym przysnęła wcale lekkim snem. Nie spostrzegła
nawet, że robi się już późno. Dopiero gdy do saloniku wpadł lokaj, Konstancja
ocknęła się. Starszy siwy i niezwykle energiczny pan wprowadził ob</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">-</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">szarpaną
dziewczynę, ta z kolei szamotała się niemiłosiernie. Hrabina patrzyła ze
zdzi-wieniem, podnosząc się z szezlongu. </span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Puszczaj zaraz.
Ja przecie niczego nie ukradłam! To on sam, ten wariat dał mi to wszystko.
Mówię, przecie, jak było: sam mi do ręki wciskał. Bierz – powiedział,
to wzię-łam. Co miałam nie wziąć!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Co
się tutaj dzieje? Co to za nieboga? Mów zaraz, okrutniku jeden, po
coś ją tu sprowadził. Tylko mi tu nie kłam, słyszysz? Już ja dobrze wiem, kiedy
nie mówisz mi prawdy. I nie szarp jej tak. Widzisz, że się boi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– To ona, to...
ona... – mówił niezwykle podekscytowany. – Szanowna pani,
znaleźli ją! To ta dziewczyna z listu...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ta
żebraczka? Cóż, nie tego się spodziewałam. Jesteście pewni? Nie
wygląda...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– W rzeczy samej,
pewni jak nie wiem co – wszedł jej w słowo, a Konstancja spoglądała na niego,
to znów na tę dziwną żebraczkę, która rzekomo miała być kimś
więcej. – To ona jest, ta dziewczyna.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dobrze już. Dobrze. Nie unoś się tak. Zrozumiałam. A ty</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">, serce,</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> powiedz mi lepiej gdzie oni cię w ogóle znaleźli – taką zabiedzoną?</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– W kuchni, proszę
szanownej pani. Pewno kucharki dokarmiały ją już od dłuższego czasu. Zaraz
karzę skóry wykarbować i na twarz wyrzucić. O tak. Już ja sam dopilnuję, proszę
szanownej pani.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie, nie. Wręcz
przeciwnie! Dobrze się stało. Myszka sama wpadła w sidła. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">–powiedziała jakby sama do siebie, nieco ciszej. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Możesz iść – upewniła go, gdy ten zatrzymał się, nie wiedząc
najwyraźniej, co ze sobą zrobić. – Albo lepiej przypro-wadź dwie
służące, potem możesz odejść. Trzeba cię doprowadzić do porządku, moja panno.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja niczego... Och...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– No chodź tutaj, nie bój się,
duszko. Podejdź bliżej, niech no cię obejrzę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Hrabina wyciągnęła
ręce i objęła drżącą dziewczynę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Biedne dziecko.
Teraz jesteś już bezpieczna. Więc to ty. Nareszcie... Widziałam cię
tam. Pamiętasz mnie? Spojrzałaś wtedy na mnie; ja też na ciebie
patrzyłam, więc musisz to pamiętać... jeszcze nie tak dawno. Wczoraj. Nie, nie wczoraj. Ach, wybacz, plotę bez namysłu. A więc pamiętasz mnie.
Tak, widzę to w twoich oczach. – Przyłożyła dłoń do swoich
ust. – A ty na co jeszcze czekasz? Migiem!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Lokaj aż podskoczył i
wybiegł niemal na jednej nodze.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie minęła chwila, gdy
służące, o które prosiła Konstancja, zjawiły się nareszcie. Dwie lekko speszone
panny debiutantki terminujące u hrabiny uczyły się właśnie, jak usługiwać
przyszłym mężom. Kiepski będzie z nich pożytek, jeśli nie przestaną się
wiecznie wszystkiemu dziwić. I ten rumieniec wstydu, który nie
przystoi przecie w każdej sytuacji. Panowie jeszcze gotowi pomyśleć, że są
jakieś chore, i cała praca pójdzie na marne. Przecież nie tego je
uczyła.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Panny intuicyjnie
stanęły za obdartą dziewczyną.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– No już, dziewczęta,
co tak stoicie? Do roboty! trzeba ją przecie ukąpać i jakoś przebrać. Nie
widzicie, w jakim jest stanie? Nic się nie bój, serdeńko – Konstancja
złapała ją za dłonie. –Teraz już wszystko będzie dobrze, zobaczysz.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczęta spojrzały
po sobie, wzniosły oczy w kierunku pani hrabiny. Konstancja z miną
wyrażającą zdziwienie, że wciąż nie rozumieją, ponagliła je
kiwnięciem dłoni. </span><span style="font-family: "georgia"; text-indent: 26.4667px;"><span style="font-size: 13.3333px;">Służące pokierowały biedaczkę w stronę jaźni. Z początku nie chciała iść, odwróciła się w kierunku hrabiny. Chciała zrozumieć, ale pani Konstancja nie zamierzała niczego wyjaśniać</span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Służące rozczesywały włosy w poszukiwaniu wszy, zaglądały do uszu; sprawdzały uzębienie. Wreszcie zaczęły rozsznurowywać gorset. Co zrobić? Próbowała
stawiać opór – nadaremnie. Sekret zaraz wyjdzie na jaw i wszystko
się wyda. Nie będzie już bezpie-cznej kryjówki... Cóż za
straszne upodlenie – tak rozbierać człowieka; bezkarnie szarpać i
patrzeć. Pozwolić spłonąć ze wstydu. Nie ma świętości. Nie ma... B o g a nie ma.
Gorset upadł na ziemię. Po policzkach zaczęły spływać łzy. Służące zdzierały
dessous rozlatujące się w rękach, odsłoniły blade ramiona. Odsłoniły plecy.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna nie
rozumiejąc, co się dzieje, nie mogła powstrzymać łez. Zakryła rękoma swą
nagość. Pochylając się do przodu i kurcząc, próbowała zasłonić
możliwie jak najbardziej swój brzuch. Konstancja nie przestawała patrzeć. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">–To takie
naturalne. Nie wstydź się, bo i nie ma czego</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">; jesteś już kobietą</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">. Nie masz przecież nic do
ukrycia. </span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I na co tak wbija swój wzrok? </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">Nie masz nic do ukrycia</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> czy raczej: p</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">rzede mną nic nie ukryjesz</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">? Cóż za podłość. Co za tupet!</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dobrze już. Wystarczy. Teraz wykąpcie ją. I nie żałujcie mydła – rzuciła na odchodne, odwracając się do wyjścia. </span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przecież jeszcze przed chwilą stała przed nią półnaga. Skąd ta nagła obojętność? Po cóż to wszystko? Po
co to całe przedstawienie? Przecież Konstancja wiedziała może o wszystkim, domyślała
się tego. Przecież na to właśnie liczyła. Chciała przekonać się na własne oczy. Boże... </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">chciała, żeby to była prawda. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Tego skrycie pragnęła i niewątpliwie udało się dostrzec tak skrywaną tajemnicę.
Po cóż zatem całe to upodlenie? Jakby życie za mało nas doświadczało każdego
dnia.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani de Vine trzymała
w rękach list stojąc tyłem, gdy panienki wprowadziły z powrotem przebraną już
dziewczynę. Wyczekiwała w napięciu </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">–</span><span style="text-indent: 19.85pt;"><span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;"> nie dało się ukryć. Konstancja spoglądała w okno </span><span style="font-size: 13.3333px;">zamyślona</span><span style="font-size: 10pt;">, czekając nie wiadomo na co. Usłyszawszy nieśmiałe głosy służących, odwróciła się z uśmiechem i
zawołała:</span></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ach, nareszcie! W
końcu wyglądasz, jak na damę przystało. No, prawie... popracujemy nad tym. Nie stój tak, moja panno. Podejdź bliżej; no
już, duszko. Właśnie tak. Zuch dziewczyna. I nie garb się. Doskonale.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie rozumiem.
Dlaczego niczego nie rozumiem? To wszystko mnie przeraża. Dlaczego... Co się
dzieje? Tak strasznie się boje. Proszę... <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jesteś tutaj, bo tak
właśnie miało być. – Położyła dłoń na jej ramieniu. Mówiła tak
przyjemnie, tak niezwykle... przyjaźnie. – Tutaj jest twoje miejsce.
Tutaj czeka cię szczęście. Koniec twoich zmartwień. Uwolniłam cię od nich.
Twoje dziecko...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, a więc...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">A więc wszystko się
wydało – sekret, który być może nigdy nie był sekretem. Konstancja
uśmiechnęła się.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Powiedz, dziecinko,
który miesiąc, zdradź mi wszystko. Od jak dawna to ukry-wasz? Muszę wiedzieć, kiedy to się stanie. Już niedługo, prawda?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Więc... więc pani wie o wszystkim. Boże
jedyny, co teraz? Co ze mną będzie?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Oczywiście, że
wiem. Matki z miejsca wyczuwają takie rzeczy. Czemu się dziwisz? Cała promieniejesz.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna nie
zrozumiała.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> – Och, poza tym
twoja własna matka powiadomiła mnie dużo wcześniej. Niestety była dość
oszczędna w w szczegółach. A myślisz, że dlaczego ci ludzie</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">cię</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;"> szukali, co?
dlaczego nie zdziwiło mnie twoje przybycie? Wiedziałam, że się zjawisz.
Oczekiwałam... Wszystko było w liście. O, tym tutaj. Proszę, czytaj,
jeśli chcesz.</span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Proszę nie robić mi
krzywdy. To tylko małe bezbronne dziecko. Czemu toto zawiniło? Ja naprawdę niczego nie pragnę, tylko odrobiny spokoju. Żadnego dziedzictwa. Dla siebie nic. Żeby tylko moje dziecko było bezpieczne. Czy to dużo?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Kto powiedział, że
chcę krzywdzić kogokolwiek? Jesteś tutaj pod moją opieką. Przybyłaś, by
urodzić. I urodzisz to dziecko. Bezpiecznie; zapewniam cię. A ja... ja wychowam je jak
swoje własne. Będę mu matką. Urodzisz mi dziedzica.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie, proszę. Niech
pani zaraz przestanie. Proszę tak nie mówić. Jak można... Nie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Pomyśl tylko,
uwolnisz się od kłopotu. Pozbędziesz się tylko ciężaru. Jesteś jeszcze młoda.
Dziecko by ci tylko zawadzało. A mnie? no cóż... Pomyśl tylko.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie oddam własnego
dziecka. Już bym prędzej umarła razem z nim, z moją kruszyną. Nie dam go
skrzywdzić.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, głupia!
Rozejrzyj się tylko. Chcesz umrzeć, to sobie umrzyj. Sama z trudem przetrwasz
parę miesięcy. Jak dobrze pójdzie, to może kilka lat. A co potem? Myślisz, że
dziecko przeżyje na ulicy? Nikt cię nawet nie zatrudni. Z kim je zostawisz?
Pomyśl, gdzie mu będzie lepiej niż u mnie? Nie chcę go skrzywdzić, tylko dać
mu miłość. Czy nie na to zasługuję? W czym jestem gorsza od ciebie? A
ty? – co możesz mu dać? Własny ojciec posłał za tobą zbirów. Matka
pozbyła się kłopotu. Nie masz niczego. Nie masz dokąd pójść. Powiedz, gdzie się
ukryjesz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– To już nie pani
zmartwienie. Proszę zatroszczyć się o własne dzieci, a mnie dać spokój. Nie pozwolę w żadnym razie...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja nie mogę... Nigdy
nie będę w stanie urodzić. Co za okrutny żart ze strony losu,
nieprawdaż? Och, nie lituj się nade mną. Chciałam tylko jednego. Jaką
straszliwą zbrodnię popełniłam? Starzeję się. Jaką cenę przyjdzie mi
zapłacić? Wkrótce nic po mnie nie zostanie. A ty... ty jesteś młoda, pełna
życia. Na co ci to?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, pani nie może
mieć dzieci. A ja nawet nie umiem pani współczuć. To tylko słowa... Przykro mi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Nie po tym, co się
stało. Zbyt wiele zła” – pomyślała, wypuszczając z ręki zmięty list.
Chwyciła jej zimne dłonie. Konstancja uśmiechnęła się, choć wyraz jej twarzy
nie zmienił się, odkąd wspomniała tylko o swoim dziecku. Wciąż była smutna.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tak mi
przykro – dodała jeszcze dziewczyna. – Ale jak? Boże, przecież pani powiedziała,
że jest matką... Jak to się stało? Czy próbowała pani... Och,
proszę wybaczyć niedyskrecję. Matka często ganiała mnie za brak ogłady.
Powtarzała mi, że jestem nie-taktowna. Kiedy się zbytnio unoszę, pani rozumie...
Ale proszę wybaczyć. Przecież ja nigdy nie powinnam była pytać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czy byłam kiedyś
przy nadziei – o to chciałaś zapytać? Czterokrotnie. Raz... raz nawet
urodziłam. Chłopca. Był taki piękny. Widziałam go przez chwilę. Nie pamiętam,
jak wyglądał. Wiem tylko, że był śliczny; może tak chciałam go zapamiętać.
Tak po prostu. Wiesz, śnię o nim czasem. Inne dzieci mnie nie odwiedzają, ale
on przychodzi... Taki śliczny.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna nie
zauważyła nawet, kiedy usiadły. Siedziały na przeciw siebie, trzymając się za
ręce. Rozmawiały. Mówiły, jakby były sobie bliskie. Zupełnie jakby znały się
całe życie. Dziwne.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> Co
stało się z dzieckiem? Chłopiec zapewne umarł. Na pewno nie żył. Nie należało
zatem pytać. O wszystko można było zapytać, ale nie o to. Zbyt bolesne.
Niepodobna wyobrazić sobie czegoś tak potwornego. Co by się stało, gdyby i jej
dziecko spotkało co złego? Zapewne pękłoby jej serce. Przez co musiała przejść
ta kobieta... Niewyobrażalne. Nie miała już serca do złamania. Zapewne nie
miała już niczego. Pustkę wypełniała bogactwem. Nie, nie do pomyślenia. Czy ta
kobieta była kiedyś szczęśliwa? Zapewne. Przez moment. Tak, była szczęśliwa.
Każdy był. A teraz?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Co robić? Co począć?
Boże, gdzież jesteś? Boże, co mam zrobić. Co ja pocznę? Moje dziecko...”<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wiesz, nie myśl o
mnie źle – zaczęła pani de Vine po krótkiej ciszy. – Nie chciałam cię
nastraszyć. Tak bardzo się boisz... Nawet nie wiem, jak musisz się lękać. Tyle
przeszłaś zupełnie sama. Opuszczona przez wszystkich. Tak dobrze cię rozumiem.
Nie mam tutaj żadnych przyjaciół. Zawsze sama. Musiałam zupełnie
zdziwaczeć przez te wszystkie lata. No, ale już... spokojnie. Nic się nie bój.
Wiesz, zamieszkaj tu ze mną. Tak, to dobry pomysł. Będziesz tu miała spokój.
Nic ci nie grozi. Obiecuję. Tylko zostań.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> – Dziękuję
za gościnę, ale ja... nie mogłabym. Jakże tak? Nie godzi się przecie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zostań, proszę.
Zostań choć do rozwiązania. A potem się zobaczy. Będziemy tu sobie razem żyły
jak siostry. Zajmę się twoim dzieckiem. Pomogę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">„I znów mówi o
dziecku. A już zaczynałam ufać. Mogłabym </span><span style="font-size: 13.3333px;">uwierzyć.</span><span style="font-size: 10pt;"> Miłe słówka, a gdy przyjdzie co do czego, odbierzesz mi syna. Boże, nawet jej współczułam... Ale ta
kobieta przecie musi być zupełnie bez nadziei. Dlaczego się nad nią lituję? Sama jest sobie winna. Ma </span><span style="font-size: 13.3333px;">wszystko</span><span style="font-size: 10pt;">... Chyba naprawdę zaczynam jej współczuć; ona straciła dziecko. Niewyobrażalne. I to kilka razy.
Boże, co robić? Co począć. Czy mam słuszność? Pomóc jej, czy odejść? Ona jest
niemoralna...”<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja... zastanowię
się. Naprawdę. Dziękuję za wszystko, ale teraz powinnam już chyba
iść. Czas już na mnie. Do widzenia. Żegnam panią. – Konstancja
złapała ją za rękę i przyciągnęła do siebie, gdy dziewczyna szykowała się do
wyjścia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zostań jeszcze.
Wkrótce podadzą podwieczorek. Opowiedz coś o sobie, coś więcej... –
uśmiechnęła się, robiąc najsłodszą minę. Nie było odwrotu. Trzeba było zostać.
Została więc na moment.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nazywam się...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><o:p></o:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tak. Wiem to
wszystko. Wiem, o tym Anno. Powiedz mi coś więcej. Opowiedz mi historię swojego
życia. Zdradź, kim jest ojciec twojego dziecka.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A czy to ważne?
Zostawił nas przecie. Czy dla takich można mieć jeszcze odrobinę miejsca w
sercu? Oby choć po śmierci zaznał spokoju, bo ja wybaczyć mu nie mogę. Bóg
chyba tylko zdoła. Tak po prostu... zostawił nas. Mnie i moją dziecinkę. Tyle
zmartwień. Jeszcze się toto nawet na świecie nie pojawiło, a kocham tak bardzo.
Życie bym chyba oddała. Moja mała nadzieja; chyba tylko to trzyma mnie jeszcze
na tym świecie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A ojciec? Wyrzucił
cię, prawda?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wyrzucił? Żeby
tylko! Głupia myślałam, że jak wrócę po miesiącu, to weźmie mnie w ramiona. Tak
po ojcowsku przytuli i powie: „No, już, Aneczka, nie płacz więcej. Przecie
to krew z mojej krwi”. A on co? Zbirów za mną posłał. Zagroził, żeby więcej nie
wracać. Chciał nas zatłuc. Mówił, że bękart dziedzicem nigdy nie zostanie.
Choćby nigdy wnuka nie doczekał i na łożu śmierci męki straszliwe cierpiał. Co
miałam robić? Uciekłam. Gniew jego, ojca znaczy się, długo za nami podążał. Jak
cień. I matka...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– To matka cię tu
wysłała? Wśród tych... Boże... I pomyśleć, że nic ci się nie stało! Cała chyba
jesteś? Nikt cię nie skrzywdził?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, wszystko ze mną
dobrze. Wszystko w porządku, naprawdę. Dziękuję. Trochę tylko zmizerniałam.
Ludzie byli dobrzy, życzliwi na ogół. To znaczy nie zawsze, ale litowali się
nade mną. Więcej życzliwości zaznałam od obcego niż... Szkoda słów. Nie mówmy o
tym. Tak, to matka mnie tu wysłała. Biedna kobieta. Nie myślę o niej źle,
naprawdę. Mogę przysiąc! Modlę się za nią. Gdyby nie ojciec... Toż przecie ona
nigdy nie dałaby mnie skrzywdzić! Ale co miała zrobić?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Rozumiem. Och,
wybacz mi. Musisz być strasznie zmęczona. Powiedz mi tylko, jak
długo jesteś w ciąży, ile pozostało jeszcze do rozwiązania? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– To było cztery
miesiące temu. Bo widzi pani... ja wtedy... to znaczy... Ja jeszcze nigdy!
Przysięgam, to był pierwszy raz!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dobrze już, moja
duszko. Ale dokąd ty w ogóle chcesz pójść. Zostań. Robi się późno. Musisz być
zmęczona. Dostaniesz pokój. Tylko zostań. Najesz się do syta. Wyglądasz jak
cień. Bogu dzięki, że nic ci się nie stało i że z dzieckiem wszystko dobrze. Z
czego wyście żyli?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dobrze, proszę pani.
To ja zostanę. Na dzień... a potem... Potem się zobaczy. Tylko teraz pójdę na
zewnątrz, bo ja wcale nie jestem śpiąca. Tylko troszeczkę, a powietrze dobrze
mi zrobi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„A w ogóle to muszę
sobie w spokoju pomyśleć. Potrzebuję trochę spokoju. Tak”. Pani hrabina
uśmiechała się pogodnie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Anna wyszła na
zewnątrz. Czuła przyjemny chłód i trochę kręciło się jej w głowie –
bynajmniej nie ze złego samopoczucia, a z nadmiaru wrażeń. Wciąż nie wiedziała,
czy dobrze robi zostając. Ale w jednym Konstancja miała rację –
gdzie indziej miałaby się udać? Tutaj przynajmniej mogła coś zjeść i wyspać się
w świeżej pościeli. Owszem, ludzie bywali dość życzliwi. Przynajmniej do
momentu, w którym nie okazywało się, że Anna jest w ciąży; wtedy nie chcieli
pomagać, a ona musiała uciekać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Może zatem powinna
była odszukać tego tajemniczego mężczyznę, o ile istniał naprawdę i nie był zwyczajnym przywidzeniem.
Wciąż pamiętała przecież jego twarz, którą bez trudu zdołałaby przywołać z
pamięci i opisać; do tego ten kilkudniowy zarost. Pamiętała też czarny
pugilares i łańcuszek, który jej dał – ten sam, który musiał wypaść jej,
kiedy szarpała się z lokajem. Przecież to wszystko się wydarzyło!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie mogła być jednak
pewna. Poza tym niepodobna, by znów na siebie trafili.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<u2:p></u2:p><u1:p></u1:p><o:p></o:p><u2:p></u2:p><u1:p></u1:p><o:p></o:p><u2:p></u2:p><u1:p></u1:p><o:p></o:p><o:p></o:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wystarczyłoby tak po
prostu odejść?„Zostanę choćby na trochę i będę ostrożna. Skoro chce, żebym
zamieszkała w jej domu, to z pewnością będzie dbała o moje potrzeby. Może nawet
uda mi się odłożyć trochę grosza. Ta kobieta wydaje się szalona, jeszcze gotowa
zrobić mi coś złego, gdy dziecko się urodzi. Pozbędzie się mnie, albo będzie
potrzebować. Sama przecież nie wykarmiłaby dziecka. Może nie jest wcale zła? Mogłaby mnie przygarnąć. Mieszkałabym ze
swoją kruszynką, pracowała choćby nawet jako służąca, byleby tylko mieć własny
kąt. A ona... patrzyłaby, jak mój mały dorasta. To by jej wystarczyło – dom
pełen śmiechu dziecka. Tak bardzo jej zależy... co mam robić? Boże, jaką
decyzję podjąć? Jeśli zostanę... A jeśli odejdę? – nawet nie chcę myśleć.
Zostanę. Do porodu. A gdy już poczuję się lepiej i upewnię się, że kruszynce
nic nie zagraża, wtedy uciekniemy. Nie. Nie mogę zostać. A może...”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Anna spojrzała przed siebie. Widok na cały dziedziniec <span style="font-size: 13.3333px; text-indent: 26.4667px;">– t</span>aki piękny i przytłaczający zarazem. A ona właśnie czuła się zagubiona.Wciąż biła się z myślami. Jaką decyzję podjąć? Kurki przysiadły na dachu. Wszystko dokoła Anny wirowało.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Konstancja usłyszała,
że drzwi właśnie się uchyliły. Do salonu weszła nieśmiało Anna. Wyraz hrabiny
zmienił się nieznacznie. Z początku twarz zdradzała opanowanie i niezwykłą pewność siebie; chwilę potem przybrała pytający wyraz. Konstancja ocze-kiwała jasnej odpowiedzi, choć nie</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">wątpliwie
znała ją dobrze. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zdecydowałam. </span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-align: center;">– Świetnie. – Hrabina
uśmiechnęła się przyjaźnie, a zarazem niezwykle pogodnie najwyraźniej zadowolona z samej siebie. I tylko Anna wciąż nie zdawała sobie sprawy, że już
dawno podjęła była decyzję.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-align: center;"><br /></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-align: center;"><br /></span></div>
Mikołajhttp://www.blogger.com/profile/00807877745175805559noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-252120267744001920.post-70727639514935881152015-12-29T08:04:00.002-11:002017-07-27T06:36:28.006-11:00<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]-->
<br />
<div align="center" style="text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 12.5pt; text-indent: 25.5pt;">IV</span><span style="text-indent: 25.5pt;"> </span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: georgia, "times new roman", serif; font-size: 12.5pt; text-indent: 25.5pt;">W OTCHŁANI ROZPACZY</span></blockquote>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Burza ustała już na
szczęście. Mimo to Edmund nie ruszał się z miejsca od dobrej godziny. Nie
zamierzał wprawdzie tkwić bez ruchu w nieskończoność, ale nie wiedział również,
co należałoby teraz począć z samym sobą.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wydawało mu się, że
zdrowe zmysły powoli opuszczają go, a wraz z nimi odchodzą wszelkie chęci do
życia. Stan jego wynikał w dużej mierze z narastającej gorączki;
Edmund nie zamierzał bynajmniej targnąć się na własne życie. Przynajmniej nie w
owej chwili. Zastanawiał się po prostu, jakby to było
przestać nagle istnieć. Złapał się również na tym, że poddał w
wątpliwość nie tylko własne istnienie, ale niejako zaprzeczył istnieniu całego
świata. Wszystko to wydawało mu się wtedy co najwyżej pijackim wymysłem udręczonej
duszy. Później popadł w zupełną apatię i nie myślał już o niczym.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czytelnik zapewne
zastanawia się, co też Edmund robił na deszczu, jeśli nie z obja-wami
obłędu, to przynajmniej z narastającą maligną.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wszak nie jest żadną
tajemnicą, że po wydarzeniach, które rozegrały się o świcie, także Edmund
zapragnął w końcu uciec z tego
miejsca przepełnionego śmiercią i trwo- gą. On jeden chciał może
zapaść się pod ziemię. Zamiast tego znalazł się nie wiadomo kiedy pod dachem
jakiegoś domu; gwoli ścisłości, była to raczej rudera, zresztą dawno
już opuszczona, niźli piętrowy budynek – miejsce cokolwiek
odosobnione i zupełnie nie- uczęszczane. Rzec by można, idealne! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Również sposób
zjawienia się naszego jegomościa był dość niecodzienny. Kie-dy nawałnica
rozpoczęła się już, ludzie pospiesznie opuszczali plac. Edmund prze-siąknięty
do reszty postanowił udać się gdzieś jak najdalej stąd. Błądził wtedy jak we
mgle, snując się leniwie ulicami skąpanymi w deszczu; bredził coś do siebie.
Ludzie uciekający przed burzą mijali go, zachodząc zapewne w głowę, cóż to za
oryginał prze- chadza się tam tędy zupełnie bez życia. „Wariat!” –
odpowiadały mu spojrzenia innych odprowadzające go w tej, wydawać by się
mogło, bezkresnej podróży. On jednak nie zwracał uwagi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Kluczył tak jeszcze
długo, gdy naraz oczom jego ukazał się cokolwiek mizerny widok: ów
pobielany dom z szarym dachem. Dość wiekowy – tyle Edmund zdołał wy-
wnioskować w swoim stanie. Dom ten z powybijanymi oknami, do niedawna
jeszcze porośnięty bluszczem i winoroślą, stał na uboczu. I kusił czymś,
czego Edmund nie umiał nawet nazwać. Niewątpliwie czuł to jednak, choć nie
pojmował. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nieokreślony
magnetyzm, owa doza tajemniczości tak odpowiednia przecież po- dobnym
miejscom przyciągnęły go bez reszty i po chwili Edmund zapragnął
wyłamać lichy już co prawda drewniany płot, by przestąpić próg tego
dziwnego sanktuarium. Tak zresztą zrobił. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie wszedł jednak do
środka. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Stanął w drzwiach niby
na granicy dwóch zupełnie obcych światów, by chłonąć ten niecodzienny widok.
Niemal pośrodku owej pustki (sprzętów wprawdzie nie było już prawie wcale)
wyrastał wątły jeszcze dąb – naokoło spękanej posadzki ktoś porozrzucał
jakby od niechcenia parę żołędzi – dzieło raczej przypadku niźli
zamysłu; zapadnięta do środka więźba, potłuczone szyby rozsiane po całej
podłodze i tynk odlatujący ze ścian – wszystko skąpane w blasku porannego
słońca przemawiało do Edmunda, że nie wszystko marność. Była w tym jakaś
nadzieja, piękno osobliwości. Nie bez powodu lubujemy się w takich
miejscach. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Targany na
przemiennie dreszczami, to znów rozdarty przez wyrzuty sumie-nia oparł się
o ścianę pod maleńkim daszkiem, by po chwili osunąć się na
zie-mię. Znalazłszy znikomą ochronę przed deszczem, trwał w bezruchu. Nie
miało to jed-nak większego znaczenia, i tak był już zziębnięty i
przemoczony. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Siedział z nogą zgiętą
w kolanie, drugą, jakby mimowolnie, odrzucił na bok. Zmęczenie dawało o sobie
znać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund pragnął może
tylko skryć swoją twarz w dłoniach i nie myśleć o niczym; pozwolić, by
rozpacz pochłonęła go jak bezksiężycowa noc. Tym właśnie było teraz jego
życie – otchłanią, pustką i nocą. Niczym więcej.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Raptem nie wiedzieć
kiedy przeżył widocznie pierwsze przebudzenie i jakieś nowe życie wstąpiło w te
zdrętwiałe członki albo resztką sił zdołał porwać się z ziemi na własne nogi i
przywarł do ściany niczym posąg, jakeśmy go tutaj ujrzeli po raz pierwszy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gdy zmysły Edmundowi
powróciły, niewiele później z tego pamiętał, zwłaszcza sposób w jaki się
znalazł, ani to, co wydarzyło się na krótko przed jego stagnacją. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Po pewnym czasie
uświadomił sobie jednak, że odczuwa ból.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Skóra na jego palcach
była zdarta pewno w skutek ciągłego uderzania. Paznokcie z kolei wbijały się w
twardą powierzchnię dłoni, nie czyniąc zresztą żadnej krzywdy. Choć
nie martwił się tym zbytnio, po chwili zdał sobie sprawę, co
właściwie musiał wy-prawiać. Biedak pewnie cały czas przepędziłby
z kurczowo zaciśniętymi pięściami. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Utrata świadomości przyszła
zatem chyba w porę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przejaśniło się
już zupełnie. I rzekłbyś, ten nagły promień słońca stał się widocznie impulsem
do zmiany nastroju. Edmund zapragnął działać. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ruszył tedy dziarskim
krokiem. „Tak właśnie zrobię – pomyślał. – Pójdę wprost do pani
Orsin. Nawet jeśli przeklnie mnie i pośle do wszystkich diabłów, wybadam
dyskretnie, czy im czego nie potrzeba. Otoczę je opieką i będę pomagać z
ukrycia. I przyjmą tę pomoc, nawet o tym nie wiedząc. I choć znienawidzą mnie,
to i tak im pomogę. To mi wystarczy”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie musimy wspominać,
że nieszczęśnik zbyt pochopnie ocenił był sytuację i nie-omal od
razu przewróciłby się na prostej drodze, nogi jego bowiem zupełnie
niepo-słuszne okazały się całkiem zdrętwiałe, a wyłoniwszy się z mroków, doznał
nagłego porażenia oczu. Dopiero po chwili stan Edmunda wrócił do normy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zanim nasz jegomość
zdołał jeszcze opuścić to, wydawać się mogło, dość osobliwe miejsce, rzucił był
całkiem przypadkowe spojrzenie na zegar słoneczny wynurzający się gdzieś
ukradkiem z odmętów nieskończonej zieleni. Działanie Edmunda było odru-chowe,
niczym nie spowodowane, mimo to usłyszał dźwięk niby krakanie. Edmund nie był
jednak pewien, czy to nie ów krzyk wzbudził jego ciekawość. Albowiem w
momencie, w którym właśnie obejrzał się za siebie, spostrzegł to
upiorne ptaszysko (takim właśnie wydało się Edmundowi w owej
chwili). Zupełnie jakby pojawiło się na zawołanie! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Cóż się dzisiaj z
tobą dzieje, Edmundzie? Tracisz czas na głupstwa! rozum płata ci figle. Czyżbyś
właśnie dzisiaj zamierzał postradać zmysły?”<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Burza
myśli wciąż uparcie kłębiła się w jego głowie. Dziwny niepokój nie
opuszczał Edmunda mimo nadziei tlącej się w sercu, zupełnie jakby czyny jego
miały wyrządzić jeszcze więcej zła i przysporzyć nowych cierpień. Kroki jego, zdawać
by się mogło, dość pospieszne i zupełnie niepewne zdradzały niepokój. Rzekłbyś,
człowiek ów musiał mieć duszę na ramieniu. Edmund w swym zapamiętaniu nie
spostrzegł nawet, że wytrącił jakiejś nędzarce kilka jabłek, o które pewnie z
trudem musiała żebrać przez cały ranek, i tak zresztą chylący się już ku
końcowi. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Niewątpliwie ukradła
była je gdzieś po prostu. Któż raczy wiedzieć. Nie ma to zgoła żadnego
znaczenia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jak chodzisz, łotrze
przeklęty – wrzasnęła dziewczyna – żeby damy po drodze
przewracać! Kto to widział? Nie zatrzyma ci się taki nawet, nie pomoże.
Wszyscyście jednacy, a niechby was jeden czort porwał!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund rzeczywiście
nie spostrzegł, że nieomal stratował to dziewczę snujące się bez celu po
mieście, pędzące żywot iście zwierzęcy, którego jedynym celem
było za-spokojenie pierwotnych instynktów, by wypełnić żołądek czym się
da, by przetrwać kolejny dzień aż do nocy, żeby znów wstać nad
ranem. Biedne dziecko. Po dwakroć musi być przeklęty ten, kto poszedł spać
w dostatku, a obudził się nędzarzem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna jęła
zbierać swoje jabłka, nagle nie wiedzieć skąd wyłonił się jakiś kloszard jakby
wyrósł spod ziemi. Był okropny w swym ubóstwie zupełnie jak istota do niedawna
jeszcze ludzka, dziś niepodobna już wcale jakby zwyrodniała i całkiem nie-rozumna,
której jedyną zbrodnią jest nędza. Była to jednak istota tak parszywa i
zgniła, niby całe boskie dzieło ewolucji cofnęło się w jedną noc, a bękart ten
nie mający wszak ojca, zrodził się z nędzy i rozpaczy; wypełznął z
przeklętego łona tych dwóch matek. To one bowiem popychają człowieka
na skraj przepaści, sprawiają, że wstępuje na drogę, z której nie
ma przecie odwrotu; obywatel staje się dzikusem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Może zbrodniarz ów
nigdy nie był obywatelem? – zdolny tedy do gwałtu i przemocy, oszołomiony
swym pijaństwem, za kołyskę miał jeno zbrodnię. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Taka z ciebie
paniusia? – wrzasnął
okrutnik zachrypniętym głosem – no to choć
tutaj. Patrzcie ją, jak się rwie! Chłopa ci potrzeba, moja panno.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zostaw mnie,
bydlaku! Ty szczurze! Puszczaj mnie, słyszysz? Będę krzyczeć. Na pomoc,
ratunku. Boże jedyny, zlitujże się. Och... Kobietę szarpią. Damę napadli w
biały dzień zbiry ohydne. Pomocy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nasz jegomość dopiero
po chwili uzmysłowił sobie, jakiego feralnego zajścia stał się mimowolnym
świadkiem, a co ważniejsze – także uczestnikiem. Świadomość opuściła
go, umysł jego nie zaprzątnięty bowiem niczym, prócz rozmowy z panią
Orsin nie zdolny był pojąć czegokolwiek, choć naturalnie Edmund nie stracił
umiejętności lo-gicznego myślenia. Nie postradał przecie zmysłów. Nie zwrócił
po prostu uwagi na incydent z nędzarką, ustaliliśmy to już. Nie mógł zatem
wiedzieć, że owa pannica – dziecko właściwie – została zaatakowana
przez jakiegoś hultaja. Dopiero krzyk nędzarki wyrwał Edmunda z
rozmyślań i wówczas jegomość ów zauważył, jak oprych szar-
pie dziewuszkę, ta zaś próbuje się wyrwać, dość nieudolnie
zresztą.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Puść ją zaraz,
słyszysz! Zostaw, mówię.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Boże, czy widzisz,
jak mi źle? Nie ma już sprawiedliwości na tym świecie. Bezkarnie mogą pomiatać
człowiekiem. Gardzą tobą, traktują cię jak byle co; pomiatają
bezczelnie. Za nic mają kobietę, damę! Boga nie ma! Umarł bodaj z ostatnim
życzliwym człowiekiem. Nie ma litości, nie ma współczucia; byleby poniżyć,
zdeptać drugiego. Boże... jak mi jest źle. Nie ma dokąd pójść. Nikogo już
nie obchodzi mój los.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund rzucił się z
pięściami. Złapał draba za płachtę śmierdzącej i lepkiej od brudu materii
imitującej płaszcz; wywrócił łotrzyka, ciągnąc obszarpany kawał szmaty, ten z
kolei poleciał na bruk zasłaniając się rękoma przed upadkiem. Edmund zaczął
okładać bezbronnego już zupełnie zbira; kopał go, dopóki nie uzmysłowił sobie,
że jest nim starzec. Na starca wyglądał bowiem, nie sposób określić jednak
wieku. Wołał starczym głosem, prosił o litość. Edmund przestał kopać, zapłonął
wstydem. Nie poznawał samego siebie. Spojrzał na dziewczynę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Po zbirze nie było już
śladu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nędzarka natomiast
niewiele pojmowała z tego, co właśnie się wydarzyło. Patrzyła na tego dziwnego
mężczyznę, który być może stanął w jej obronie, albo po prostu odegnał
tego potwora, by rzucić się samemu i skrzywdzić ją jeszcze okrutniej. Bała
się go; widziała przecież, co zrobił temu łotrowi. Był dziki i
przerażający. Gwałtowny. Był piękny i był niepewny – patrzał na nią i
się wstydził. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ona z kolei nie mogła
uciec. Chciała, lecz nie mogła. Nie pojmowała tego. Strach paraliżuje, a
ciekawość przyciąga. Stała więc zaciekawiona, stała drżąc w niepewności. Mówiła
coś, żaliła się. Cóż więcej pozostało?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund słuchał utyskiwań
swojej nędzarki i jął przyglądać się coraz uważniej. Chwycił zimne ramiona
swoimi dłońmi, próbując może jakoś uspokoić tego roztrzęsionego podlotka.
Nędzarka nie przestawała jednak mówić, łzy płynęły jej z oczu, a
Edmund nie mógł pojąć, jak można żyć w takiej biedzie. Naturalnie zdawał
sobie sprawę z istnienia nędzy. Wiedział, że ludzie cierpią głód i
niedostatek, sam przecież pomagał, rozdawał jałmużnę, przekazywał
hojne darowizny. Robił to jednak nie z dobroci serca, uważał to za pewnego
rodzaju modę. Wydawało mu się, że tak wypada. Nie chciał niepotrzebnie brudzić
rąk, wolał oszczędzić sobie przykrego widoku. Sam jeden nie zbawiłby przecież
całego świata. Mimo to nastąpił pewien przełom. Coś w Edmundzie drgnęło, choć
bardziej poruszyło go może nie tyle ubóstwo owej dziewczyny, a jej
upodlenie. Dziś pierwszy raz chyba nędza wyszła mu na przeciw. Edmund
zrozumiał, że źle się dzieje. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tego dnia miał jeszcze
sposobność, by przejrzeć na oczy...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zsunął pierścień z
palca, wyjął wszystkie pieniądze, jakie miał tego dnia przy sobie. Na koniec
rozpiął guzik koszuli i zdjął złoty łańcuszek. Wcisnął wszystko dziewczynie do
ręki. Chciałby nawet ofiarować jej swój płaszcz, gdyby nie był mokry.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie płacz już, moje
dziecko. Weź, może tobie bardziej się poszczęści. Zrób dobry użytek i wyrwij
się z tej nędzy. Wydaj, na co będziesz chciała.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Wariat jeden. Paczcie
go, oszalał! Pijany czy co? Pieniądze rozdaje”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Kpisz pan sobie ze
mnie! Z nieszczęścia i ludzkiej krzywdy sobie szydzisz? Czy już nie ma litości
na tym świecie, żeby tak okrutne żarty sobie robić?! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Raz jeszcze chwycił
mocno jej ramiona, po czym oburącz delikatnie pogładził ją po głowie; chciałby
może przytulić ją do piersi. W porę oprzytomniał jednak, i speszony odjął
dłonie od dziewczęcej twarzy. Biedak chrząknął znacząco, musiał zapewne
uświadomić sobie, jakim nietaktem było jego zachowanie, nawet jeśli idzie o
zwykłą nędzarkę; była kobietą wszakże.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, głupia... Nie
żartuję, bierz te pieniądze, mówię. Mnie one parzą. Nie chcę ich. Weź i rozdaj
innym albo kup sobie jedzenie. Znajdź bezpieczną kryjówkę, zacznij godne życie.
Na początek wystarczy. Tylko nie wydaj wszystkiego naraz.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna wpatrywała
się w Edmunda. Gardziła nim może, mimo to człowiek ów chciał oddać jej
wszystko, co miał, choć pewnie nie było tego zbyt wiele. Strój wpra- wdzie miał
schludny, prawie nowy; niczego nie mogła być jednak pewna. Niczego nie
rozumiała. Równie dobrze pieniądze mogły pochodzić ze zbójeckiego
napadu. Męż- czyzna przerażał ją, wydawał się bestią, straszliwym demonem,
w najlepszym wypadku wariatem z wyrzutami sumienia, pokutującą duszą.
W jednej chwili nieszczęśnik ów wydał się jej całkiem ludzki. Jęła dopatrywać
się w tej dzikiej fizjonomii cech czło- wieczych, wydawało się, że w czerwonych
i podkrążonych oczach wciąż tli się życie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Przemokłeś pan
zupełnie do suchej nitki, i drżysz cały.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna przyłożyła
Edmundowi dłoń do rozpalonego czoła. Uśmiechnęła się mrużąc oczy. Głos jej
wydał mu się całkiem przyjemny, delikatny i opiekuńczy. Ta odrobina współczucia
dotknęła go nad wyraz.Nie pomyślałby nigdy, że nie mając nic,
można znaleźć odrobinę zrozumienia i ofiarować znacznie więcej.
Edmund nie przejmował się swoim stanem, mimo to nędzarka ulitowała się nad nim,
bynajmniej nie dlatego, że jej wcześniej zapłacił. To dziecko wiedziało, czym
jest miłosierdzie, choć samo nie zaznało go może wcale.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ta istota daleka
przecie od ideału wydała mu się wówczas aniołem. Choć poni-żona i zrzucona na
dno, wydana na poniewierkę losu miała w sobie dar nieskazitelny, bożą
cząstkę. Bodaj to właśnie owa cząstka tak poruszyła Edmunda. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gdy anioł traci swą
cnotę, nie upada, lecz staje się kobietą. Wznosi się wówczas na inne
poziomy. A gdy kobieta dostąpi błogosławieństwa, znów staje się aniołem. Co
więcej, staje się początkiem nowego.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Na całą jej troskę
dopowiedział jedynie, wyszeptał niemal bezgłośnie:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> – To nic, to
zupełnie nic takiego. Wszystko będzie dobrze. Tak trzeba.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ucałowała go w
policzek, Edmund westchnął tylko; zarumienił się i uśmiechnął leciutko. Po
chwili uciekła speszona, a on znów został zupełnie sam. Czy jeszcze się
spotkają? Zapewne nigdy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nawet nie spytałem,
jak się nazywa.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czas płynął szybko.
Było już około dziesiątej.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Dziwne – pomyślał
Edmund znalazłszy się wreszcie u drzwi pani Orsin. – Nie ma
nikogo, czy nie chcą otworzyć? Pewno poszły na nabożeństwo ku czci zmarłego.
Tak, z pewnością! Nie godzi się przecie niepokoić w takiej chwili. Przyjdę
innym razem. Och, przecie najpierw wypadałoby się oporządzić. Spójrz na siebie,
Edmundzie, jak ty wyglą-dasz! Nikt przy zdrowych zmysłach nie zechce z tobą
rozmawiać. Dobrze, żeś nikogo nie zastał; jeszcze wzięłyby cię za jakiegoś
nędzarza”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Na samą myśl, że ktoś
mógłby pomylić go z jakimś nieszczęśnikiem, przeszedł go dreszcz.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund postanowił tedy
wrócić do domu, a wizytę złożyć dopiero pojutrze. Przypomniawszy
sobie zwyczaj żałobny, nie chciał niepokoić rodziny, nim nie upłynęły trzy
dni. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pogrzeb –
wypadałoby wspomnieć – odbył się jeszcze tego samego dnia za
dopełnieniem stosownych formalności. Nic nie stało wszakże na przeszkodzie.
Adam Orsin został powieszony, nie było zatem potrzeby dłużej zwlekać z
pochówkiem, zgon nie musiał być oficjalnie potwierdzony. Istniało również
ryzyko, że ktoś wykradnie ciało; zechce je zbezcześcić lub ogłosić cud.
Zdarzały się już takie przypadki.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Naturalnie Edmund nie
mógł wiedzieć tego wszystkiego i dopiero o drugiej godzinie
owego trzeciego dnia, poukładawszy w głowie wszystkie myśli,
ośmielił się ponownie zapukać do drzwi domu jeszcze do niedawna zamieszkałego
przez Adama Orsina. Ta myśl zmroziła serce, przepełniając Edmunda trwogą.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dotarłszy na miejsce,
stał pod drzwiami krótką chwilę, nim ośmielił się zapukać. Emocje opadły już,
Edmund zrozumiał to, i wiedział, że będzie mu trudniej niż poprzednio. Zapukał
jednak; mimo to nikt nie otwierał.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Jak myślałem –
nie chcą otworzyć. Na nic mój wysiłek. Zrobię, jakem postanowił. Teraz
wypadałoby rozmówić się z panią de Vine. Zbyt długo już
zwlekałem”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Minął rozłożysty
gmach świątyni, której zresztą przyjrzymy się jeszcze. Prze- chodząc obok,
zatrzymał się na moment. Wprawdzie Edmund nigdy nie deklarował swojej
pobożności, ale nie uważał się też za ateusza. Właściwie nie rozmyślał nad tym
zbyt poważnie. Na nabożeństwa uczęszczał, owszem, lecz niezmiernie rzadko i
raczej z przymusu, niejednokrotnie czując się na nich wcale obco zupełnie jak
gołąbek po-składany z papieru na siłę dopasowany do jakiegoś landszaftu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Patrząc na gmach
świątyni, Edmund i tym razem doświadczał owego odosobnienia co zwykle, z tą różnicą,
że towarzyszył mu strach. Wyobrażał sobie nawet, że nieprze-niknione
oko spogląda nań z góry.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zostawił pospiesznie
to miejsce za sobą, by wyrzuty sumienia nie dręczyły go niepotrzebnie w czasie
najmniej odpowiednim. Adama nazwał był nawet „zmarłym”. Zapewne nie chciał
przywoływać jego imienia.Coś niepokojącego jednak działo się
z Edmundem. Dotarłszy wreszcie do alei Widokowej zatrzymał
się. Stał na kamien-nej ścieżce pośród zaciszy, zewsząd otoczony
drzewami; spostrzegł nagle, że ponure ptaszysko, zupełnie jakby w ślad za
nim przybyło, by przysiąść na jednym z licznych posągów zdobiących ten
urokliwy zakątek sąsiadujący z pałacem pani de Vine. Co prawda nie musiał być
to ten sam kruk, wszakże wydawał się równie straszny. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tajemnicze widmo
krążyło nad Edmundową głową.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ten z kolei zamarł bez
reszty. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw; bezsilność nie pozwoliła
mu ruszyć dalej. Scena, którą bowiem zastał był, wprawiła
go w osłu-pienie, przybiła do reszty, pogrążając ostatnie nadzieje. Stał
w milczeniu całkiem załamany. Raptem uzmysłowił sobie, że nie ma już
ratunku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund był skończony.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 8.5pt;">______________________________________</span><span style="font-family: "georgia";"></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 7.5pt;">Spamowanie w dalszym ciągu jest VERBOTEN!</span><span style="font-family: "georgia";"></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 7.5pt;">Tym razem nikt nie betuje. Niestety nie udało mi się
zakończyć prologu przed końcem roku. Wrzucam jednak krótki fragment, zdając
sobie sprawę, że Edmund wyszedł teraz strasznie egzaltowany. To się zmieni. W
stosownej chwili naniosę poprawki we wcześniejszej części. Astrid nazywa się teraz Konstancja.</span><span style="font-family: "georgia";"></span></div>
<div style="text-align: justify; text-indent: 19.85pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 7.5pt;">Pani Konstancja nie jest już starościną, tylko hrabiną i nie
mieszka w zamku, a w pałacu. Ma to swoje konsekwencje w zmianie epoki, w
której toczy się akcja. Przypomina to trochę XIX wiek z silnymi wpływami
wcześniejszych epok, stąd te nawiązanie do steampunku. Magia odkrywa istotną, lecz
nie kluczową rolę. Nie jest to ani high, ani low fantasy -- raczej coś
pomiędzy. Wszystko będzie jeszcze wyjaśnione. Cały tekst ma właśnie nakreślić czytelnikowi
czasy, w których toczy się opowieść i wszystkie pozostałe aspekty kulturalno-obyczajowe,
zanim przejdziemy do właściwego punktu historii. Trochę to jednak potrwa.</span><span style="font-family: "georgia";"></span></div>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="color: #361200; font-family: "georgia"; font-size: 7.5pt;"></span><span style="color: #361200; font-family: "georgia";"></span><br />
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="color: #333300; font-family: "georgia"; font-size: 7.5pt;"></span><span style="color: #333300; font-family: "georgia";"></span>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]--><span style="color: #4c1900; font-family: "georgia"; font-size: 7.5pt;"></span><span style="color: #4c1900; font-family: "georgia";"></span>
<!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->Mikołajhttp://www.blogger.com/profile/00807877745175805559noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-252120267744001920.post-60355530294303461582015-05-11T03:52:00.002-11:002017-07-27T06:35:07.742-11:00<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "palatino linotype"; font-size: 22pt;"><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:WordDocument>
<w:View>Normal</w:View>
<w:Zoom>0</w:Zoom>
<w:HyphenationZone>21</w:HyphenationZone>
<w:PunctuationKerning/>
<w:ValidateAgainstSchemas/>
<w:SaveIfXMLInvalid>false</w:SaveIfXMLInvalid>
<w:IgnoreMixedContent>false</w:IgnoreMixedContent>
<w:AlwaysShowPlaceholderText>false</w:AlwaysShowPlaceholderText>
<w:Compatibility>
<w:BreakWrappedTables/>
<w:SnapToGridInCell/>
<w:WrapTextWithPunct/>
<w:UseAsianBreakRules/>
<w:DontGrowAutofit/>
</w:Compatibility>
<w:BrowserLevel>MicrosoftInternetExplorer4</w:BrowserLevel>
</w:WordDocument>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 9]><xml>
<w:LatentStyles DefLockedState="false" LatentStyleCount="156">
</w:LatentStyles>
</xml><![endif]--><!--[if gte mso 10]>
<style>
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:"";
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:"Times New Roman";
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
</style>
<![endif]-->
</span><br />
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: center;">
<div class="MsoNormal">
<div align="center" class="MsoNormal">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "goudy old style"; font-size: 45pt;">AXIS MUNDI</span><u1:p></u1:p><span style="font-size: 13.5pt;"><u2:p></u2:p><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
</div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "goudy old style"; font-size: 18pt;">– TOM PIERWSZY –</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "goudy old style"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<br />
<br />
<div align="center" class="MsoNormal">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 16pt; text-indent: 25.5pt;">WSTĘP</span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-GB" style="font-size: 16.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
</div>
<div align="center" class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia";"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div class="MsoNormal">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">W KTÓRYM UPRASZA SIĘ CZYTELNIKA O
WYROZUMIAŁOŚĆ</span><span style="font-size: 12.5pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Początki, jak
powszechnie wiadomo, bywają zazwyczaj trudne. Dlatego nim przejdę do właściwej
części mojego opowiadania, wpierw pozwolę sobie przytoczyć pewną
historię, która miała miejsce na długo przed wydarzeniami opisywanymi w tejże
po-wieści. Co prawda, nie będzie stanowić ona głównego przedmiotu naszej
uwagi, ale zdarzenia w niej zawarte w odpowiedni sposób pozwolą nakreślić
tło dalszych wy- padków i we wcale niemały sposób pomogą w zrozumieniu
nadchodzących następstw. Ośmielę się nawet przypuszczać, że historia ta będzie
miała spory, jeśli nie istotny, wpływ na bieg i splot dalszych
wydarzeń. I wreszcie – liczę – że w odpowiednim momencie
stworzy wraz z opowieścią spójną całość.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Słowem nie wspomnę
jednak o zagadnieniach natury czysto duchowej; również tajemnicę powstania owej
krainy, jak i całego świata, pozwolę sobie opatrzyć wy- mownym milczeniem,
albowiem i na to przyjdzie jeszcze stosowna chwila. Historii na- tomiast
nie przedstawię tak, jakem zapamiętał, gdy mi ją opowiedziano. Sporo w niej
domysłów. Jest to bowiem jedna z tych historii lat dziecinnych pełna
tajemniczych a nieprawdopodobnych zdarzeń i, jak to w opowieściach zwykle
bywa, nie sposób dociec prawdy. Nie nam jednak doszukiwać się, ile słuszności,
a ile przekłamania tkwi w owej opowieści. Toteż skupię się na wydarzeniach
prawdziwych, do których nie ma żadnych wątpliwości.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czym jednak byłaby
powieść bez dobrej historii! A kim byłby bohater bez swej legendy? Pozwolę
sobie zatem wpleść między karty również wątki dotąd niepo-twierdzone, pełne
sprzeczności, budzące wręcz niemałe kontrowersje. Nim jednak przejdę do
właściwej opowieści, sporo czasu jeszcze upłynie. Dlatego czytelnika proszę o
cier-pliwość i wyrozumiałość. Nie traćmy zatem czasu. Naprzód!</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Rok ów
cokolwiek niepozorny nie wyróżniał się wszakże niczym pośród innych.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Rozpoczął się przecie
zimą, po której nastały pierwsze wiosenne roztopy. A czasy były wtedy jeszcze
jakby łatwiejsze, może bardziej beztroskie. Słowem, na przestrzeni ostatnich
lat nie wydarzyło się nic godnego zapamiętania, co by potem
warto wło-żyć między księgi. Wszystko już przecie było, wszystko
zostało spisane i nic się więcej nie powtórzy ani wydarzy. A jednak!</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zdawało się, że
nadchodzą zmiany. Coś niepowstrzymanie dążyło do przełomu, coś wypierało
stare, by nowe mogło wreszcie nadejść. Coś nadchodziło.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mimo to wyraźnych
znaków wciąż brakowało. Ale o zmianach, które zapowiadali bodaj starożytni,
było w owych dniach nad wyraz głośno. A trwożni ludzie z obawy przed nowym
zaglądali w przyszłość, sięgali po magiczne kule i amulety. Wyczekiwali
naro-dzin. Nadejścia mędrca, zbawiciela...</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przełom, cokolwiek
oczekiwany, zupełnie uparcie jakby nie chciał nadejść.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tymczasem trzeba nam
wiedzieć, że niespełna dwa lata wstecz miał miejsce pewien przewrót, który
zakończył się utratą swobody księstwa Lumbrii, co ostatecznie przyczy-niło się
do utworzenia terytorium zależnego, rzecz oczywista, podłego jaśnie
oświe-conemu Desmundowi, królowi iberskiemu.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I mnie się zdaje, że
czytelnik może gubić się w zawiłościach kwestii historycznych. Jak już
wspomniałem, nie zamierzam jednak wyjaśniać naraz wszystkich aspektów
niniejszego świata. Nie skupię się także na samym przewrocie, gdyż o wiele
istotniejsze, wręcz koronne, okażą się dla nas same przyczyny przeprowadzonej
rewolty oraz ich na-stępstwa, albowiem to właśnie ich dotyczyć
będzie niniejszy passus.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 24px;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-GB" style="font-family: "georgia"; font-size: 16pt;"></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 14pt;">KSIĘGA PIERWSZA</span><span style="font-size: 14.0pt; mso-ansi-language: PL;"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: center;">
<span lang="EN-GB" style="font-family: "georgia"; font-size: 16pt;">ZEITGEIST</span><span lang="EN-GB" style="font-size: 16.0pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<o:p></o:p>
<br />
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">I</span><span style="text-indent: 25.5pt;"> </span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;"></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">WIELKIE OCZEKIWANIA</span></blockquote>
</div>
<u2:p></u2:p></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">Jednego z tych pierwszych dni wiosennych, gdy przyroda budzi s</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 19.85pt;">ię leniwie ze swego uśpienia choć naokoło pełno błota i czuć jeszcze ostatnie tchnienie zimy, słońce przy-grzewało nad wyraz mocno; tego dnia właśnie w okolice alei Widokowej zajechał wcale elegancki i wielce uroczysty powóz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 25.5pt;">Bito już na południe, kiedy słońce skryło się nagle gdzieś między chmurami pły-nącymi z wolna nie wiadomo dokąd, po szarobłękitnym niebie. A dzień był wyjątkowo ponury: ledwie przestało padać i miało się już nawet przejaśnić, mimo to straszny ziąb panował jeszcze na dworze. Słońce, to chowając się za chmurami, to znów wyłaniając się w pełnej krasie, płatało figla.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> Stangret
ściągnął wodze i już po chwili zatrzymał konie naprzeciw urokliwego pałacu
koloru żółtego piaskowca. Z powozu wyszedł mężczyzna odziany czarno; nie
wchodził jednak do pałacu. Stał, czekając na coś.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Bramy pałacowe
rozwarły się na oścież, kiedy stała tam nieruchoma niewiasta pełna wdzięku i
niepojętego majestatu, jakby łaska Opatrzności zstąpiła na nią z niebios.
Zapewne niejeden, widząc ją spytałby, kto zacz jest ta pani
przedziwna. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zupełnie sama,
pogrążona w swych myślach, przepełniona bożym
natchnie-niem, nagle ruszyła wolnym krokiem, skoro tylko wrota
otworzyły się już całkiem. Zmierzała wprost ku mężczyźnie z uśmiechem
wymalowanym na gładkiej, porcelanowej twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ale
nader wszystko śmiały się jej oczy – pełne błękitów.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pod płaszczem ze
złotogłowu z kremowym podbiciem, skrojonym według ów- czesnej modły skrywała
czerwoną suknię – aksamitną – o wąskich mankietach, zdo-
bioną iście po królewsku, lecz bez przytłaczającego przepychu, bramowaną
złotymi wy-kończeniami. A wprawne oko bez trudu dostrzec
by mogło tu i ówdzie wpływy mody zachodniej, obecne przede wszystkim w
detalach: dekolt prosty, tak chętnie przecież noszony przez iberskie niewiasty
i mieszkanki dawnej Baskinii, niejednokrotnie wień-czony
klejnotem; stanik z adamaszku pokryty bordowym haftem tworzącym zawiłe wzory, w
swej urodzie przecudne, wyobrażające kwiaty tak fantazyjne, że nieomal
niepodobna, by istnieć mogły naprawdę – niby żywcem z baśni wyjęte. Istne cudo!
Jakby je małe, ale wprawne rączki wydziergały, albo kto dorzucił krztynę
magicznego blasku machnięciem czarodziejskiej różdżki, wpierw skradłszy całe
piękno gwiazd, skrywając wszystkie te sekrety w jednym niepozornym, acz
gustownym stroju. I doprawdy, trudno było odmówić kunsztu jego wykonania.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Sute spódnice pokryte
falbanami musiała podtrzymywać oburącz, aby spodnie suknie
złotożółtej barwy czasem nie dotykały błotnistej ziemi. Włosy zaś opadały
falami na jej delikatne ramiona. Niezwykle piękna była z niej niewiasta, z
wyglądu wciąż młoda, choć podówczas liczyła sobie już ponad czterdzieści
wiosen. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Na imię miała
Konstancja.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Podniecenie wisiało w
powietrzu i oto coś miało się właśnie wydarzyć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Nareszcie
– pomyślała, przechadzając się z wolna. – Po tylu latach król spłaci
w końcu swe zobowiązania względem Gryffino”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Podeszła do mężczyzny
odzianego czarno. Wymieniwszy uprzejmości podała mu swą dłoń, by pomógł jej
wsiąść. Ten ukłonił się i wpierw ucałował jeszcze jej delikatną
rączkę, czyniąc to, dodajmy dość niezdarnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, panie Orsin,
zbytek łaski z pana strony – uśmiechnęła się Konstancja. –
Zatem witam raz jeszcze szanownego pana, ale na litość boską,
zaklinam, jedźmy czym prędzej!<o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><span style="font-size: 13.3333px;">– Ach, tak. Miejmy to już za sobą. Najwyższy czas.</span></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pan Orsin pomógł
wsiąść Konstancji, co ostatecznie okazało się wcale trudne zwa-żywszy na
bufiaste falbany jej sukni. Uporawszy się z dżentelmeńską powinnością także i
on wsiadł, dając stangretowi znak do odjazdu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dystyngowany jegomość
rozsiadł się wygodnie i z niebywałą powagą położył dłonie na
kolanach.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż za udany
początek popołudnia. Imć Edmund również tutaj z nami, jakże miło pana widzieć!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dzień dobry, jaśnie
szanownej pani. I ja się cieszę, że mogę być świadkiem pani dzisiejszego
triumfu. Tak chyba należałoby to nazwać, nieprawdaż?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, panowie są
dzisiaj tak rozkosznie mili. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na te
specjalne względy. A i owszem, nic. Doprawdy nic nie zdoła zepsuć mi humoru;
ale cóż... triumfem bym tego raczej nie nazwała. Przynajmniej na razie, ma się
rozumieć – dodała nieco zalotnie z szelmowskim uśmieszkiem,
pochylając się nieco bliżej, jak wtedy, gdy chce się udać dyskrecję.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tak – odparł
nieśmiało.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund – przyjrzymy mu
się zresztą nieco uważniej – zaczerwienił się. Jego konsternacja niejako
wzrosła, gdy wewnątrz powozu zrobiło się ciasno. Siedział naprze-ciw pani
Konstancji, ta z kolei obok imć Orsina. Edmund czuł się nieswój, miał wrażenie,
że uśmiechnięta Konstancja bez przerwy wpatruje się w niego. Mało tego,
wydawało mu się, że robi to zupełnie celowo, żeby tylko speszyć go jak
najbardziej, o ile było to jeszcze możliwe. Pani Konstancja uwielbiała te
niewinne igraszki; doskonale wiedziała, że im dłużej Edmund czuł na sobie
spojrzenie jej błękitnych oczu, tym bardziej robiło mu się duszno.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Niezręczną ciszę
przerwała w końcu pani de Vine, Edmund mógł zatem odetchnąć z ulgą. Na moment.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Więc niewątpliwie
czeka nas dzień pełen wrażeń. Ale pan, drogi Edmundzie, dla odmiany jest raczej
w ponurym nastroju. Czyżby doskwierały panu problemy sercowe? Gdy wszystko
dojdzie końca, mam ochotę urządzić przepyszny bal. Koniec z udrękami;
bawmy się, drodzy panowie!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ach... tak. Owszem,
zapowiada się męczący dzień. W kwestii balu mam jednak nieco odmienne zdanie.
Pani wybaczy, hrabino. Co do zdrowia, dziękuję. Wszystko w najlepszym porządku.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani Konstancja
uśmiechnęła się. Po części w skutek rzeczowych odpowiedzi Edmunda tudzież jego
kompletnego braku umiejętności radzenia sobie w konwersacjach, a po części –
z powodu samej odpowiedzi, gdyż pytając o problemy sercowe, miała na
myśli – rzecz jasna – jego poczynania
w sprawach miłosnych.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– O, doprawdy,
Edmundzie, tylko pan jeden wie, jak poprawić mi nastrój. Miło mieć w panu
przyjaciela. Ale dość tych konwenansów. Konkrety! Konkrety, drodzy panowie.
Ile? – spytała dźwięcznym głosem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Straszny tutaj
zaduch – chlapnął nagle Edmund. – Może by tak okno otworzyć?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przez otwarte okno
wleciał powiew zimnego powietrza. Pani Konstancja raz jeszcze spojrzała na
Edmunda, ślicznie marszcząc nosek, po czym powtórzyła swe pytanie,
dodając:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Liczę, że panowie
wybaczą mi tę zbytnią obcesowość. <o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><span style="font-size: 13.3333px;">– Pani jednej doprawdy można wybaczyć tak wiele </span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 25.5pt;">– skwitował Adam Orsin.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 25.5pt;">Hrabina jednak nie dała się tak łatwo zwieść uprzejmościom pana Orsina.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani de Vine czekała na odpowiedź. Jeśli cała jej twarz
nie zdążyła zdradzić jeszcze zainteresowania, o tyle serce... ono mówiło
wszystko. Gdyby tylko kto mógł zajrzeć w nie albo spytać jej myśli ukrytych
głęboko za bystrym spojrzeniem, czy też zdołał odczytać tajemniczy uśmiech
albo najdrobniejszy ruch warg czy mrugnięcie
powiek, ten od-gadłby wnet cały niepokój, który tak skrzętnie
starała się ukryć, i pojąłby, że nie drży wcale z zimna, lecz z ekscytacji.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tysiąc stu
sześćdziesięciu pięciu, miła pani – odparł mężczyzna po jej prawicy, uświadomiwszy sobie naraz, że nie odpowiedział był jeszcze na jej pytanie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie rozumiem. Mówże
pan jaśniej. Ile klejnotów: szafirów, diamentów... drogich tkanin? Co ze
złotem? Ile tego jest?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Adam Orsin, szpakowaty
mężczyzna, lat niespełna pięćdziesięciu czterech, siedzą-cy po jej prawej
stronie, odziany w czarny płaszcz z ramionami okrytymi czymś, co przy-pominało
futrzaną mozzettę sięgającą łokci, milczał pewien czas. Powiedzielibyśmy, że
był to raczej człowiek wyniosły. Fizjonomia jego niejako nakazywała
sądzić, że był on przesadnie poważny; o nim samym rzec by można tyle, że zbyt
dosadnie hołdował obo-wiązującym obyczajom. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Doprawdy zabawne musi
być to, jak wiele odczytać można z jednego tylko spoj-rzenia, z
jednego – wydawać by się mogło – niepozornego wyrazu
twarzy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Człowiek ten po chwili
chrząknął znacząco i rzekł tylko:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Król nie
zapłaci, przynajmniej nie w owej chwili. W dowód wdzięczności przy- syła jednak
ludzi, którzy będą na twe rozkazy, miła pani.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż ja mam
uczynić z żołnierzami? Desmund, zamiast się odwdzięczyć, posyłała nam tysiąc
dodatkowych gąb do wykarmienia, najwyraźniej dobrze się przy tym bawiąc. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Hrabino... –
wyrzekł naraz Edmund, zawahał się jednak i nie dopowiedział tego, co
tak nieśmiele zaczął był.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Niewątpliwie czując,
że się wygłupił, Edmund spuścił wzrok, by nikt nie dostrzegł jego
zmieszania, i oparł mocno dłonie na zamszonym siedzisku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Imć Edmundzie –
zwróciła się Konstancja do mężczyzny naprzeciw odzianego
w mundur galowy. Ten podniósł niechętnie wzrok. –
Edmundzie, zdaje się, jesteś pan odpowiedzialny za wojsko, zajmiesz się
tedy ludźmi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Krótko ścięty
mężczyzna uśmiechnął się lekko. Skiną głową, mimo iż pani de Vine nie
patrzała nań już od dłuższej chwili. Wyglądała właśnie przez okienko
powozu, patrząc jak powoli zostawiają za sobą aleję Widokową. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pomimo swej czujności
Edmund odzywał się niezmiernie rzadko. Milczał wła-ściwie,
przysłuchując się jednak całej rozmowie z należytą uwagą. Wprawdzie
nie zapatrywał się może na politykę i wielki świat z przesadnym rozrzewnieniem
czy egzaltacją, o ile sprawy te nie dotyczyły oczywiście w żaden sposób wojny
czy innych kwestii z nią związanych. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie był bynajmniej
człowiekiem ograniczonym, o ciasnych horyzontach. Studia ukończył był przecież
na najlepszej akademii w Semigardzie, a swojego czasu, mając lat piętnaście,
przewyższał znajomością geografii i gry w roszady niejednego wielmoża. Bez
trudu umiał także wymienić wszystkie przyczyny upadku cesarstwa Ardenu, znał
niemal na pamięć najważniejsze daty stoczonych bitew i potrafił dopasować je do
miejsc oraz podać zdobycze terytorialne. Wszystko to nie sprawiało
mu najmniejszego kłopotu.A gdy ośmielił się przedstawić skomplikowany
program reform mających na celu uzdrowienie rozpadającego się już cesarstwa,
wprawił tym w osłupienie niejednego magistra.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mimo iż był
człowiekiem obytym i słynącym z nienagannych manier – zwiedził
przecie pół kontynentu, bywał na dworze loańsiego władcy, towarzyszył swemu
panu podczas wizyty u wspomnianego już Desmunda; a w samym Semigardzie zabawił
prze-szło pięć lat – mimo to kobiety peszyły go nadmiernie. Gdy niejedna
panna ośmieliła się dotknąć, niby przypadkiem, jego ramienia albo szepnąć coś
do ucha, reagował dzi-wacznie, prowadząc do serii często niefortunnych a
zabawnych zdarzeń, których nie będziemy jednak tutaj szczegółowo opisywać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Razu pewnego także
pani Konstancja zagadnęła go niespodzianie. „Dzień dobry panu –
powiedziała bez cienia skrępowania głosem czystym i delikatnym,
podobnym do śpiewu skowronka. – Piękny mamy dziś dzień,
nieprawdaż? Zauważyłam, że od dłuższego czasu przygląda mi się pan bardzo
uważnie, gdy zdaję się tego nie widzieć. Proszę jednak pa-miętać, że kto
grzeszy oczami, ten grzeszy podwójnie”. – uśmiechnęła się
zalot-nie najwyraźniej ukontentowana, że twarz jego spłonęła
rumieńcem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">O nim samym w
późniejszych czasach zaczęły krążyć nawet pogłoski, jakoby jego
problemy z niewiastami wynikły za sprawą legendarnej już księżnej
Euryki, kobie- ty niezwykle chłodnej i wyniosłej,
która niejednego mężczyznę potrafiła doprowadzić do obłędu, przeszywszy
lodowatym spojrzeniem, raz na zawsze budząc w nim dziki nie-pokój, ilekroć
spojrzałby na niewiastę. Tak rzekomo było i z nieszczęsnym
Edmundem, gdy pewnego razu, opacznie zrozumiawszy intencje księżnej, odważył
się nazbyt śmie-le poczynać sobie w jej towarzystwie i podczas
oficjalnej wizyty pocałował ją w rękę. Tak niewątpliwie zuchwały gest wymagał
przecie ukarania, i od tej pory księżna Euryka zasiać miała w nim niechęć
do kobiet. Prawda leżała jednak zupełnie po innej
stro-nie. Mianowicie jegomość ów był skończonym samotnikiem, a w
dodatku strasznym jąkałą.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie był bynajmniej
nieatrakcyjny, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli. Przeciwnie! Po- dobał się
niewiastom, choć szczęka jego – może nieco przesadnie kwadratowa i zbyt
mocno osadzona – przydawała mu raczej wyglądu troglodyty niż
kochanka; najzwyczajniej biła od niego dziwaczna prostota. Pomimo tego był
jednak człowiekiem przystojnym, o wyjątkowo gładkich policzkach. I dopiero
dokładniejsze przyjrzenie się jego twarzy mówiło wszystko.
Fizjonomię podobną miał strategom, myślicielom, pokrytą pierwszy-mi zmarszczkami
symbolizującymi mądrość lub szczególne zatroskanie. Rzekłbyś, to ta melancholia
wyjątkowo imponowała kobietom. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jak powiedzieliśmy,
podobał się damom, toteż nie powinno dziwić, że niejedna prześcigała się w
konkurach. A znudzone dworskim życiem panny powzięły ambitny, choć nieco
okrutny plan: która pierwsza posiądzie jego serce. I rozpoczęły swoje niewinne
umizgi, zagadując jedna przed drugą: „Czy nie pogniewa się pan, jeśli wezmę go
pod rękę?” „W skrytości serca muszę wyznać panu coś, chciałam
podarować mu chusteczkę” albo: „Jak pan znajduje obecny stan rzeczy? Czy
pozycja nasza w świecie jest aby bezpieczna?” czy wreszcie: „Dokąd to
wszystko zmierza?”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Tak! „Jak pan
znajduje”. Te słodkie trzpiotki,
aniołki beztroskie i niewinne, te laleczki malowane, których
jedynym zmartwieniem było to, na którą nóżkę wcisnąć pantofelek, taką
sobie uczyniły zabawę cudzym kosztem. A do tego, nie zdając sobie sprawy,
często same wystawiały się na pośmiewisko. Wtedy Edmund uśmiechał się
tylko albo odpowiadał mimochodem, a panienki szczebiotały jeszcze bardziej
i, rozochocone, śmiały się piskliwymi głosikami. Ach, dziewczęta, jak
tu was nie kochać!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zdawało się jednak, że
myśli jego skierowane są w zupełnie inną stronę...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jak ustaliliśmy,
Edmund miał w zwyczaju milczeć niepytany, a każdą – drobną
nawet – uwagę uprzednio wolał głęboko rozważyć w myślach, co zapewne
przysporzyło mu grono sojuszników. Ostatniego czasu stał się nawet ulubieńcem
swej pani. Tak wielki zaszczyt po części niewątpliwie zawdzięczał zbytniemu
brakowi wylewności. Rozkazy na ogół wykonywał – w
przeciwieństwie do swego wielkiego przyjaciela, jak w zwyczaju miał
określać imć Orsina – szybko i bez niepotrzebnej polemiki. W służbie
natomiast, mimo młodego wieku (lat zdaje się, trzydziestu dwu) niezmiernie
oddanym i niezwykle su-miennym był człowiekiem. Toteż nikogo nie
powinno dziwić, że piastował tak zacny urząd. Jednakowoż wśród
najznamienitszych wielmożów utarło się swego czasu pewne przekonanie, iż
tak nadzwyczaj niespodzianą i owocną, niechaj wolno będzie mi po- wiedzieć:
karierę, zrobił po części dzięki protekcji wspomnianego wcześniej przyjaciela. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czytelnika może
natomiast dziwić fakt, czemuż tyle uwagi ośmielam się poświęcić tej właśnie
postaci, bo zdaje się, nie o niej miałem tutaj prawić. Nie całkiem od rzeczy
będzie jednak, w niewielkim chociaż stopniu, przybliżyć parę szczegółów z życia
oraz nieco dobitniej nakreślić wyjątkową zażyłość z panem Orsinem, albowiem ów
jegomość odegra jeszcze bardziej znaczącą rolę. Uwagi te czynimy natomiast, aby
dać świadectwo tego, iż imć pan Edmund był człowiekiem z krwi i kości. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nagle<span class="apple-converted-space"> </span>nerwowe chrząknięcie pana Orsina wyrwało
Konstancję z rozmyślań.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Coś pana trapi,
panie Orsin? Czyżby problemy ze zdrowiem? Pogodę wprawdzie mamy nie najlepszą…
<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">W głosie jej nie było cienia
troski ni czułości, a raczej irytacja i znużenie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie chciałbym
niepokoić waszmość pani, ale, z całym szacunkiem, król nie jest na tyle
nieroztropny, by posyłać do Gryffino żołnierzy. Owszem, przysłał wprawdzie
ledwie piątą część zbrojnych, ale reszta to kobiety, matki z dziećmi; cokolwiek
prości ludzie: rzemieślnicy i wędrowni handlarze...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Jednym słowem,
hołota. Bydło!” – przyszło jej wtedy na myśl.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Miała przeczucie,
wprost nie mogła pozbyć się wrażenia, że wszystko nie idzie tak, jak by to sobie
wcześniej wyobrażała. Rzekłbyś, boski plan wziął właśnie w łeb. Nie
wiedziała nawet, co należało począć z żołnierzami, a co dopiero z
motłochem; zupełnie jakby w Gryffino brakowało biednych, nad którymi
trzeba było się litować, a w święta i dni jarmarczne, z uśmiechem rozdawać
jałmużnę, zapominając o całym obrzydzeniu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wszystko było nie tak,
jak powinno! A do tego miało się wkrótce okazać coś jeszcze. Piękny
orszak, drużyna królewska miała czekać na nią, jak było wcześniej
zamierzone – na dziedzińcu starego zamku, wśród ogrodów usianych rzeźbami,
pełnymi brukowanych ścieżek, pośród kolumn, ścian tudzież basenów zdobionych
mozaiką – gdy zjawi się cała piękna i wszystkich oczaruje. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Taki był plan. Rzeczywistość
tym jednak różni się od marzeń, że odbiega od tego, cośmy sobie
wyśnili. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Miało się właśnie
okazać, że niespodzianka, której tak pragnęła, a która w rzeczy samej okazała
się być niespodzianką, i to sporą, czekała na nią w zupełnie innym
miejscu.Cała zbierania tego bydła, tego prostactwa, jak miała sposobność
się wyrazić, zgromadziła się przy ostatnim dziedzińcu górnego miasta.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nazwa nie
całkiem była przypadkowa, albowiem znajdowało się ono na niewielkim
wzniesieniu, niczym nieśmiertelne miasto ze starodawnych legend, zbudowane na
sied-miu wzgórzach. Sam zamek natomiast był twierdzą niezdobytą, jaką spotkać
można było jedynie w Loanie, otoczona pierścieniami murów zewnętrznych i
dziedzińcami między nimi, o kordegardach wyższych i liczniejszych
niż najwyższe drzewa. Zamek był bezpie-czny – niby
miniaturowe miasto wewnątrz drugiego. A teraz musiała opuścić
je, niczym bogini zejść na niziny, zmuszona stąpać między ulicami
pośród śmiertelnych.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż zatem ma
wyniknąć z tej sytuacji? Czy któryś z panów raczy wytłumaczyć mi nasze
położenie? O ile dobrze pamiętam, Desmund ma względem nas pewne długi do
spłacenia. Nie mylę się chyba?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„I stało się –
pomyślał naraz Edmund. – Hrabina pokazała swe oblicze, wszakże każda róża
ma kolce”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jego Wysokość
pragnie raczej złagodzenia sytuacji w całej Lumbrii, aby nie do-prowadzić
do rozłamu i dalszej rebelii. – wtrącił niespodzianie Edmund ponurym głosem.
– Dlatego spłaci swe zobowiązania względem siedmiu rodów, w tym również
wobec pana Gryffino. Tak przynajmniej mi się zdaje.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja ciekawa
tylko jestem, drogi panie, jak długo jeszcze przyjdzie nam na to
czekać? Posłuchajmy zatem, co sądzi nasz rządca. A tak w ogóle to dlaczego ja o niczym nie wiem? O niczym mnie panowie nie informujecie. Jeszcze by tego brakowało, żebym się wygłupiła przed królem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jak już miałem
okazję wielokrotnie wspomnieć – powiedział naraz Adam Orsin, po
chwili złagodniał jednak, by nie budzić nadaremnie złości swej
pani – de Vine’owie nie są jedynym rodem, który czeka na spłatę za
swój... – w tym miejscu zawahał się nieco dłużej. Nieomal
powiedział: „haniebny czyn”. W porę jednak powściągnął język i za-kończył,
pomijając cokolwiek nieuprzejmy epitet. – Nasz łaskawy pan wciąż
przebywa poza domem, a do tego czasu...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie
możemy nawet liczyć na oficjalne poselstwo ze strony umiłowanego króla.
Czy tak? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Milczał. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie mylę się,
prawda? – dopytywała uparcie hrabina. – Wiedziałam. Można
się było tego domyślić. Wierzcie mi, dobrzy panowie, ja od samego początku
wszystko przeczuwałam. A zatem, kiedy jego miłość zamierza w końcu zaszczycić
nas swoją obe-cnością? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Niecierpliwi
się – pomyślał Edmund. – Wcale mi się to nie podoba. Jeszcze
będą z tego jakie kłopoty”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zdaje
się – zaczął po chwili – dziś wieczorem małżonek jaśnie szanownej
pani powinien dotrzeć do Białego Młyna. Myślę tedy, nie możemy spodziewać
się naszego pana wcześniej niż za sześć dni. Z okładem – zaznaczył nieco
dobitniej, rzekłbyś nawet, głosem podszytym ironią, widząc rosnące
zniecierpliwienie swej pani.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dobrze
więc. Wobec tego powinniśmy zdążyć z przygotowaniami na jego po-
wrót. Tym czasem muszę się wam do czegoś przyznać. Chcę się przyjrzeć im
wszystkim z bliska, pragnę chociaż spojrzeć w ich twarze. <o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><span style="text-align: justify;"><span style="font-size: 13.3333px;">– Co też zamierza pani osiągnąć takim zachowaniem?</span></span></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jaśnie szanowna
pani, jakże tak? Strach mnie ogarnia na samą myśl, gdy mówisz te wszystkie
okropności. Tak się nie godzi! Jakem Adam Orsin, przywołuję panią do porządku.
Waszmość pani najwyraźniej zapomina się.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Mój drogi Adamie,
najwyraźniej p a n się tutaj zapomina. Czyż nie jestem Konstancją de Vine,
panią Gryffino, protektorką Sobolowego Pola? Czy nie do mnie należy zamek i
wszystkie jego przyległości? Czy nie przyrzekliście mi wiernie służyć i moją
wolę pokornie wypełniać?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie –
oburzył się ostro, a jego twarz spąsowiała w jednej chwili. – Waszmość
pani zapomina się, mówiąc te wszystkie rzeczy, grzeszy i w dodatku myli się,
wygłaszając swe sądy, w jednym tylko rację mając: tożsamości zaprzeczyć nie
sposób. Zaiste, jesteś, pani tą, za którą się podajesz. W innych sprawach myli
się jaśnie szanowna pani. I to bardzo. Wierności dochować ślubowałem, owszem,
ale prawowitemu władcy Gryffino i jego następcy, nikomu innemu. Rządcą będąc,
większą władzę posiadam i wyżej stoję niźli pani. Dlatego, biorąc imć Edmunda
na światka, przywołuję panią do porządku
i domagam się należytego szacunku, albowiem pod
nie-obecność małżonka jego wolę w mieście sprawuję i jako mężczyzna więcej
tutaj znaczę. Waszmość pani niechaj nie zapomina, że jest tylko niewiastą,
swemu mężowi podległą. I jemu na chwałę wiernie służyć powinna:
skromnością i pobożnością, a nie występkiem przeciw niemu stając. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zapadła długa i
niezręczna cisza. Taka, co zwiastuje burzę wiszącą w powietrzu. Nadejście
nieuniknionego.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Więc jednak nie
pomyliłem się tak bardzo. Wsadź do jednego pudła kobietę i starca, a będziesz
miał awanturę. Doprawdy ta niewiasta przeraża mnie jak nikt inny na świecie.
Demon o twarzy anioła. Biedny Admie, na własną odpowiedzialność igrasz z ogniem. Czyż nie wiesz, że kobieta
kłótliwą jest?”<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Hrabina w żaden sposób
nie skwitowała jednak wywodu Adama Orsina, który nie szczędził gorzkich słów,
choć wcale niełatwo było jej słuchać tych wszystkich aluzji i przy-tyków ze
strony tego, który w jej mniemaniu powinien być na jej usługi. W myślach
obiecała sobie zachować cierpliwość. Była niczym wzburzone morze, które nagle
gubi cały spokój i mąci ciszę. A myśli –
niczym wezbrane fale kotłującej się wody, które uderzają o
skalisty brzeg, by w następnej chwili ucichnąć niespodzianie. I jak
rozszalała fala cichła nagle, nie dając żadnego znaku, że jeszcze przed sekundą
była dzika, tak i ona ucichła. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Była tonią
przejrzystej i spokojnej wody – z pozoru łagodna, choć skłonna, by
wybuchnąć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">W pierwszej chwili
dreszcz straszliwy niczym prąd elektryczny przeszedł po jej ciele. Pani de
Vine wzdrygnęła się nagle. Wciąż przed oczyma miała dobrotliwą twarz,
która ongi wydawała się jej twarzą mędrca. Zupełnie jakby ten
szczególny wyraz nadający niejakiej szorstkości zniknął gdzieś, rozpłynął się.
Teraz widziała tylko przydługi nos i podkrążone oczy szarej barwy.
Twarz owa budziła w Konstancji litość, kiedy niekiedy irytowała, choć nigdy
nie doprowadzała do wściekłości. A gdy tak słuchała, nadal zachowując w
pamięci obraz ów jegomościa, który nie był już młodzianem, ale jeszcze
nie star-cem, pani de Vine czuła, jak złość wypełnia naraz jej żyły niczym
płynne żelazo, i pulsowała w skroniach, do szału niemal doprowadzając okropną
migreną.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Konstancja milczała
jednak, z trudem znosząc zniewagę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Boże mój, dodajże mi
siły – wzdychał z bólem Adam. – Muszę prędko coś uczynić,
zanim będzie za późno, zanim ta sekutnica przebrzydła wyrządzi
jakie cierpienie i narobi głupstw. Nie opuszczaj mnie w godzinę mej
próby, albowiem tyle jest jeszcze do zrobienia, a noc głucha i ciemna
nadchodzi...”<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I zakasłał
straszliwie, zakrywając twarz urękawiczoną dłonią.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czas chyba
najwyższy, by doprowadzić pewne sprawy do końca. Nie uważacie, panowie?
Zobaczmy rychło, jaki obrót wezmą – powiedziała roześmianym głosem,
bez śladu gniewu i dawnej urazy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czym prędzej zatem! –
wrzasnął wreszcie pan Edmund do stangreta, wychylając głowę przez okno. <o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Na jego twarzy pojawił
się drobny grymas niby uśmiech na samą myśl, że to do-piero początek</span><span style="font-family: "\22 georgia\22 "; font-size: 10pt;">. </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<u1:p></u1:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Kuchnię stanowiło
zaciemnione, dosyć obszerne, i na dodatek duszne, pomiesz- czenie, w którym
gnieździły się dwie baby. Wszedłszy tam do środka, niechyb-nie odnieść można
było wrażenie, że oto właśnie zstępuje się do samego przedsionka piekieł, gdzie
zamiast diabłów czają się podstępne istoty, przygarbione niby
du-sze potępieńcze skazane na odwieczną katorgę. Twarze ich
suchotnicze, zupełnie wy-niszczone nędznym życiem sprawiały wrażenie
ciężkich, jakby ołowianych masek.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pierwsza kuchta,
wstrętna i tłusta kobieta w czepku, siedziała za wytartym stołem, mieszając
masę makową z rodzynkami wewnątrz glinianej misy. Pot spływał po jej
opuchniętej, czerwonej z gorąca, twarzy. A parę kosmyków szaroczarnych i
posklejanych od brudu włosów sterczało niesfornie spod rozsznurowanego
czepca – który jeszcze nie-dawno wydawał się być zupełnie
białym – wijąc się przy tym niby dzikie wężowe sploty. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Okropny musiał być to
widok. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">W dodatku babsko
wyjęło nabrzmiałą dłoń i poczęło oblizywać grube paluchy, kiedy druga kroiła cebule
na gulasz. Monotonną ich pracę przerwał nagły hałas z zewnątrz i dźwięk
otwieranych drzwi. Do pokoju wślizgnęła się maleńka osóbka, przemykając mię-dzy
półmrokami niczym myszka, kiedy ogień pod kuchenką trzaskał raźno niby z bata.
Na co dziewczyna wzdrygnęła nieco przerażona. A gdyby nie hałas towarzyszący
jej nie-zgrabnym ruchom, to i pewno trudno byłoby ją w ogóle dostrzec.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Rozmowa bab
toczyła się jeszcze w błogiej nieświadomości:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja to bym mogła być
taką hrabiną – przechwalała się gruba kobieta. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Była to osoba niezbyt
energiczna, raczej ospała, w przeciwieństwie do swej roz-mówczyni,
zawsze żwawej, choć może nieco starszej. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wielkie mi
mecyje! – ciągnęła. – Machałabym ja sobie nóżką i kazała całować
się im wszystkim w rączkę. Jadałabym, proszę ja ciebie, bażanty; piła
wino, ile dusza za-pragnie. I uważasz, w dzień nosiliby mnie na rękach, a w
nocy tańcowałabym, że hej!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czego tu
szuka? – wrzasnęła chuda kobiecina, wymachując nożem, nie
zwracając już najmniejszej uwagi na gadanie wstrętnej grubaski. – A pójdziesz
mi stąd! Pracuje się, nie widzi?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A! masz słuszność,
moja droga. Pracuje się, nie to co inni.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wiadomo, każdy chce
zarobić na chleb.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czekaj, czekaj,
serdeńko... niech no ja spojrzę dokładniej. To pewno jedna z tych, co to nad
ranem przywieźli. Na co się jeszcze gapisz, iberska dziewucho? A już,
poszła! Słyszysz? Tylko żywo!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> Grube babsko grzmiało
od progu, pomagając sobie tupnięciem nogi, to znów wy-machiwało ścierką.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja przecie
szukałam tylko czegoś do zjedzenia. Nie chciałam nic złego...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ty słyszysz to, co
ja? No, normalnie brak mi słów!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– O, nie dziwię ci
się, duszko – aż ręce opadają.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Na wynędzniałą
twarzyczkę dziewczyny padał blask ognia spod maleńkiej kuchen-ki, czyniąc jej
fizys jeszcze okropniejszą: oczy wydawały się większe przez zapadnięte
policzki, a cerę miała wyjątkowo szarą niby z kamienia. Włosy w nieładzie:
zakurzone i potargane, były niewiadomego koloru – ani kasztanowe, ani
brązowe – po prostu bure. Rozpłakała się wnet, a łzy poczęły
znaczyć na jej niedomytych policzkach brudne ślady. Wyglądała jak siedem
nieszczęść, jakby od dłuższego czasu nie znała snu, a je-dynie strach i głód. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zresztą nie tylko jej
twarz prezentowała się fatalnie. Nosiła podniszczoną sukienkę z ciemnoróżowym
gorsecikiem, a rękawki wpadające w lekko szarawy kolor zupełnie już
pociemniały. Na dodatek były rozdarte i wyzierały spod nich białe ramiona.
Spódnice wcale nie były w lepszym stanie: brudne, usmolone i potargane.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ogień trzaskał w
piecu. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna wytarła łzy
drobnymi rączkami. „Nic nie wiedzą, oni wszyscy nic nie
wiedzą – powtarzała w myślach – gdyby tylko znali
prawdę... ”<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zdaje się, gdyby nie rozdarte
suknie i usmolona buzia, byłaby naprawdę piękna. Och, zaiste była przecudna,
delikatna i krucha! Nawet brudna i zziębnięta w niczym nie przypominała
wiejskich dziewcząt. Po paru chwilach jej policzki nabrały rumianej barwy. Choć
lekko niezdarna, zachowywała się iście dwornie. A jej sukienka, nawet
potargana, świadczyła o tym, że kiedyś była droga i przepiękna. Gdyby dane nam
było opisać jej stan, używając tylko dwu słów, powiedzielibyśmy zapewne, że
była zubożałą szlach-cianką. Ostatnimi czasy widok taki nie
dziwił zbytnio. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– I czego jeszcze
beczy, przygłupia czy co?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Bo głodna
jestem, i tak strasznie się boję. Boże, gdybyś tylko wiedział, jak mi
źle. A tak w ogóle to nie życzę sobie, żeby tak do mnie mówiono!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Patrzcie no,
państwo – księżniczka jak malowanie! Na co jeszcze czekasz, głupia
dziewucho? No idź stąd! Biegnij do swoich, tam, gdzie twoje miejsce. Nic tu po
tobie. Nie chcemy cię tu. Przeklęty Iber. Przeklęty król i wszyscy, których tu sprowadził – krzyczała wstrętna baba, wycierając obrzydliwie
spuchnięte dłonie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jeszcze i ona sprowadzi na nas jakie nieszczęścia – wtórowała jej chuda
kobietka. – Mało to się takich po świecie pląta? Tylko patrzeć, jak
rozkradną, co tylko się da; albo i przyjdą w nocy... och, na pewno
przyjdą i pozabijają wszystkich; poderżną gardła... Diabły przeklęte!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Boże, miej dla
takich litość w sercu i uchowaj ich z dala – bredziła dalej gruba
wariatka; klasnąwszy w dłonie, złożyła je jak do modlitwy. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"><u2:p></u2:p>– Mówię
ci, kochana, diabły jak nic. Czarownice z samego dna piekieł! Spójrz
tylko na jej twarz – jaka ciemna! Poszła stąd, psik! –
piszczała cienkim głosem chuda kobieta. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wcale że nie –
awanturowała się dziewczyna. – I proszę więcej na mnie nie krzyczeć,
bo za łby karzę wytargać, w smole i pierzu wytarzać i za mury wyrzucić.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">– Jakie to
zarozumiałe, a jakie pyskate! Słyszysz, </span><span style="font-size: 13.3333px;">kochaniutka</span><span style="font-size: 10pt;">? Tak dalej być nie może, po
prostu nie! Eee, ale czekaj no, strasznie blada jak na dziewuchę z
Iberu. Pewno zziębnięta i dawno nic nie jadła. Pobladła jak ściana. Trza by
jej może jako pomóc.<o:p></o:p></span></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A już, figa i tyle!
Zara pewno będzie uroki rzucać, czarownica jedna. Wszystkie studnie w
mieście pozatruwa i dzieci będzie kradła, a i bydło pewnie zamęczy.
Znam ja takie, wierzaj mi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nieprawda! Kłamiesz,
wstrętna babo! Sama się będziesz w piekle smażyć. Niech hołota zna swoje miejsce. Boże najsłodszy, dopomóż... czemu opuszczasz mnie, gdy tak potrzebuję opieki? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– No... Podejdź.
Tylko mi tu nie rycz. Przestań, mała, słyszysz... Masz i idź. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gruba matrona dała jej
pajdę chleba, wpierw lekko musnąwszy smalcem, by-najmniej nie z dobroci
serca, ale dla tak zwanego „świętego spokoju”, może i dlatego, by uspokoić swe
sumienie. Któż to raczy wiedzieć... </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ostatnie domostwa i
zabudowania górnego miasta mijała Konstancja bez szcze-gólnego namaszczenia;
zupełnie jakby obojętne w owej chwili stało się dla niej, czy prze-chadza
się pośród ogrodów różanych, czy przemyka gdzieś ukradkiem, między ciasnymi
uliczkami starodawnych ruin. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<div align="center" style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, całkowicie
zapomniałabym spytać, jak się miewa małżonka szanownego pana. Dawno
nie miałam już okazji spotkać się z panią Walerią. Czy aby zdrowa?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Małżonka moja...
ach... w najlepszym jest zdrowiu. Dziękuję drogiej pani za troskę. Doprawdy...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie gniewa się pan
chyba na mnie, drogi Adamie? Wielką przykrość by mi pan wyrządził. Wystarczy
już, że wielce szanowna Waleria unika przecie mojego towarzystwa.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, skądże znowu.
Ani ja, ani tym bardziej żona nie chowamy żadnej urazy. Bynajmniej! Walerka, to
znaczy Waleria nie unika szanownej hrabiny. Ma teraz sporo zmartwień, odkąd
Julia weszła już w ten wiek... Rozumie, szanowna pani, zamążpójście to
nie byle bagatelka. Waleria przeżywa, jak by to był jej własny ślub.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wprost cudownie. Cóż
to musi być za wydarzenie! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tak, w rzeczy
samej...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani Konstancja
przyłożyła dłoń do dłoni pana Orsina i poklepała ją, uśmiechając się przy tym.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Proszę mi wierzyć,
raduję się waszym szczęściem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, miło słyszeć
tyle ciepłych słów, doprawdy... – odrzekł z ociąganiem zdu-miony
Adam. – Dziękuję z całego serca.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tylko proszę nie
zapomnieć pozdrowić małżonkę i koniecznie ucałować w moim imieniu
naszą kochaną panienkę. I gdyby była jakaś rzecz, dosłownie drobiazg.
Cokolwiek. Proszę pytać. Pan wie, że potrafię się odwzajemnić. Za wszystko.
Niech pan o tym nie zapomina.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Oczywiście, tak...
tak zrobię.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund słuchał z
zainteresowaniem, nie ingerując jednak; zmarszczył tylko brwi w wymownym
grymasie. „A to ci dopiero! Gruchają sobie jak nie przymierzając dwa
go-łąbki. A jeszcze przed chwilą chcieli brać się za łby”.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Miłość unosi się w
powietrzu – wyrzekł z westchnieniem Edmund.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż takiego? –
spytała hrabina.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nic, nic...
Opuszczamy właśnie górne miasto. Przed nami plac Wolności.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">W rzeczy samej okazało
się, ku wielkiemu niezadowoleniu, że zbliżają się
do mu-rów granicznych. Dla Konstancji było to nie lada rozczarowanie,
musiała opuścić bowiem pałac i udać się w stronę
ostatniego dziedzińca górnego miasta. Nic dziwnego więc, że onego
czasu nie spojrzała również na olbrzyma, który wyrastał nagle przed jej
oczami. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Był tytanem,
nieposkromionym reliktem minionych dni. Sławy, która przeminęła już
bezpowrotnie. Od zawsze był jej wrogiem, świadectwem potęgi, której tak
zazdro-ściła. Konstancja pozornie wiedziała już podówczas, gdy
tylko ujrzała go jako młoda dziewczyna, że kiedyś przeminie
– uroda zgaśnie, a ona sama odejdzie – gdy on będzie trwać
nadal. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I wtedy
to właśnie nauczyła się nienawidzić. Każde następne
spojrzenie było im-pulsem budzącym żądze, przywołując jednocześnie
niemiłe wspomnienia. Jęła zatem lekceważyć
go, żałując zapewne, ze nie powstał do tej pory parawan dostatecznie
ogro-mny mogący zakryć tak przykry przecie widok. Olbrzym był wszak
niedoścignionym wzorem chwały i potęgi, której tak zawzięcie pragnęła.
Choć dla niej pozostawał jedynie świadectwem porażki. Jej własnej. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gigant, którym tak
gardziła, był czymś więcej. Stał się świadectwem hańby. Był czymś
zupełnie zbędnym, przeszkodą na drodze, którą należałoby
bezzwłocznie usu-nąć; wyrwać z korzeniami, jak wyplenia się
pogańskie zwyczaje.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani hrabina
natomiast, jeśli w ogóle można się tak wyrazić, była kobietą dość
pra-ktyczną. Ceniła wyłącznie rzeczy piękne i wartościowe. A już w
szczególności upodobała sobie proste rozwiązania. Bo i po co zawracać sobie
głowę tak mało istotnymi sprawami, jak na przykład głód szalejący po wsiach?
Czy chociażby ta wielka, słowem, bezużyteczna brama, przez którą trzeba było
przechodzić, ilekroć zapragnęło się komu wydostać z górnego miasta. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ona sama stała
się niewolnicą swojego pałacu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Bramę ową, bo to
bramie przyglądamy się właśnie z niebywałą atencją – tego dwu-nożnego giganta
górującego ponad miastem – stanowił łuk triumfalny z ciemnoszarego
kamienia. Dość urokliwy. Wzniesiony jeszcze w starodawnym budownictwie: filary
zdobiły dwie bliźniacze niewiasty wykute z białego marmuru, choć wpół uśpione i
niby zastygłe, to tak, jakby je kto niespodzianie pochwycił w nagłym uniesieniu;
belkę nato-miast gęsto usianą reliefami rozmaitej treści, wyobrażającymi bestie
przedziwne i gryfy jak żywe, mocujące się wzajemnie, wieńczyła attyka. W
centralnym miejscu z kolei widniał napis: starannie wyryte w belkowaniu słowa
oraz rok 1752 – data niemająca dla Konstancji większego znaczenia,
podobnie jak całe to dzieło ustanowione na pamiątkę zwycięstwa w równie
nieistotnej bitwie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ważny był tylko
symbol. Wszystko inne nie liczyło się więcej, słowa bowiem jak
lu-dzie, przemijają, gdy czyny ostatecznie zostaną zapomniane, podczas gdy on
jedyny będzie trwać nadal dumnie ponad miastem. A czasy dawnej potęgi,
wielkich wojen i b0-haterskich czynów nie powrócą już, zostały po nich kurhany,
głazy omszałe i pieśni, i legendy. Konstancja nie potrzebowała ich wcale, ni
pieśni i strachu, ni uczucia dreszczy, ilekroć stawała w cieniu kamiennego
giganta. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie chciała
przeminąć...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie należymy
bynajmniej do osób, które zbyt pochopnie wydają swe sądy, a oce-niając
innych, spoglądają na wszystko z góry, nie przyjrzawszy się wpierw
wszystkiemu nieco bliżej. Spróbujemy natomiast zrozumieć, cóż kryło
się w tym przecież młodym jeszcze umyśle. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Otóż pani Konstancja,
powiedzmy to otwarcie, zawsze wyróżniała się pośród innymi niewiastami. A
przynajmniej zawsze uważała się za osobę dość niezwykłą <o:p></o:p>–
wzorowy przykład megalomanii? Być może. Owszem, czemu nie!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nigdy nie uważała się
za pokorną żonę – kobietę zagubioną w męskim świecie – którą
można by traktować jak swoją własność. Z urody natomiast umiała zrobić
użytek niebywały. Gdy będąc jeszcze panną, wciąż nie osiągnąwszy wieku
kobiecego, to jest lat szesnastu, już wtedy wiedziała, że pięknym uśmiechem,
czy drobnymi umizgami więcej można zdziałać niźli mieczem. A naukę wyniesioną z
domu – przeto sama pani matka wpoiła jej tę
wiedzę – potrafiła umiejętnie wykorzystać. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jak wygłaszać własne
opinie, nauczyła się już sama.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Kobiety w jej
mniemaniu nie przyszły na ten świat, by usługiwać, ale by im usłu- giwano.
Konstancja wiedziała również, że jej poglądy, cokolwiek sprzeczne z głosami
innych, prędzej przysporzą jej więcej szkody niż pożytku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie umiała
jednak się ich wyrzec. To tak, jakby zaprzeczyć
własnemu istnieniu. Sprzeciwić się rozumowi i sprzeniewierzyć się swoim
poglądom to poddać w wątpliwość wszystko, co odróżnia nas od zwierząt. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Będąc osobą obytą,
doskonale znała liczne podania ze starego świata, jeszcze sprzed upadku
cesarstwa Ardenu. W opowieściach tych, jakie krążyły onego czasu po okolicy,
mówiono o kobietach rzekomo mających konszachty z siłami nieczystymi. Kobiety
te, jeśli wierzyć opowieściom, bliskie były opisowi Konstancji. Nie były one
bynajmniej kap-ryśne, ale za to dość otwarcie głosiły wyższość natury kobiecej
nad brutalną siłą mężczyzn. Owe niewiasty jawnie sprzeciwiały się staremu
porządkowi rzeczy, uparcie dążyły do zmian. A jako heretyczki wsławiły się
jedynie śmiercią na stosie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Konstancja należała
również do grona osób niosących oświatę, kulturę i sztukę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Gdy przodkowie jej
męża osiedlili się na tych ziemiach – wspomnimy o tym jeszcze –
uczynili z Gryffino prawdziwą potęgę. Podnieśli je z gruzów i przemienili nie
do poznania. Kiedy ona sama przybyła do tego miejsca, zmieniła je jeszcze
bardziej. Przy- wiodła ze sobą ożywienie, dała temu miastu skarb najcenniejszy
ze wszystkich – przy- wiozła naukę, otworzyła oczy ludzkie i sprawiła, że
przejrzeli. Dumna z dzieła, którego dokonała, trwała w przekonaniu o swej
niezwykłości. Zrozumiała, że przyszła na ten świat dla wyższych
celów. Przeświadczenie owo odmieniło jednak jej serce. Zamiast pie- lęgnować w
sobie cnoty, pozwoliła, ażeby dobroć i pokora ustępowała pysze i
próżności. Serce ongi tak szlachetne, nieomal przeobraziło się w kamień. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nierzadko bywa, że
przesadne przekonanie o wyjątkowości niszczy w ludziach to, co
najcenniejsze – piękny umysł. Przekonanie owo gubi ludzi. A
w jaki sposób ich gubi? W sposób ostateczny. Niejednokrotnie zdarza się, czytelnik
przyzna mi zapewne rację, że jednostki takie nazbyt często wykazują tendencję
do oddawania się wzniosłym ideom, przypieczętowując tym samym swój
męczeński los. Bez reszty wypełniwszy misję posłanniczą, stają się sługami
ludu; lub też służą złu, przyczyniając się do zguby całego narodu, a
nierzadko – całego świata. W obu przypadkach człowiek jako jednostka
wydaje samego siebie na zatracenie, albowiem idea pochłania go, stopniowo
wyniszcza-jąc całkowicie. Czym jednak różni się jeden od drugiego?
Kiedy sam wydaje się na zatracenie, aby ocalić innych, samotnie stając przeciw
trudnościom; kiedy poniża samego siebie, by wywyższyć drugiego, gdy błogosławi
swym wrogom, nazywają go głupcem lub bohaterem. Tak rodzi się
zbawiciel. Innym zaś razem, gdy prowadzi do zguby narodów, gdy raduje się
płaczem niewiast, nazwą go pogromcą. Ciemiężycielem. Ale jedno ich łączy. Obaj
skazują się na potępienie; jeden za życia, drugi – po śmierci.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jej łoże pozostawało
zazwyczaj zimne i puste. Nie miała kogo kochać. Mąż na ogół, wiecznie zaangażowany w
politykę, bywał w domu jedynie gościem. Nie mówimy tego wszak, aby ją
usprawiedliwić: hrabina nie czuła się kochana, to i łatwo zapomniała, czym jest
miłość i dobroć. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czytelnik zgodzi się
ze mną lub nie, że jest na tym świecie szczególny rodzaj
miłości – miłość matczyna. Nie istnieje chyba większy przykład
oddania jak miłość matki do dziecka. I biada temu, kto nigdy jej nie
doświadczył. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie bez przyczyny
poświęcamy w tym właśnie miejscu tyle uwagi tak niezwykle pięknemu zjawisku. Konstancja
miała w sobie coś z królowej i miała w sobie coś z matki. Czegokolwiek by nie
zapragnęła, zdobywała to bez trudu. Ale pragnęła też jednej rzeczy, której
nigdy nie mogła mieć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I to właśnie była jej
zguba.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Hrabina de Vine
uważała się za kobietę niezwykłą, a ze swoją wyjątkowością ob-chodziła się
niejednokrotnie w sposób dziwaczny – często nieobyczajny. A są na tym
świe-cie ludy przedziwne, słynące przecież z niecodziennych zwyczajów tak
odmiennych, że budzących uśmiech na twarzy, a niekiedy trwogę. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie rozumiem, jak w
ogóle Desmund śmiał potraktować nas w tak okropny sposób. Czyż nie
byliśmy umówieni co do miejsca? Czy godzina spotkania nie była
wyznaczona? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż rzec... widać,
punktualność nie jest najmocniejszą stroną możnych tego świata. Och, kiepski
żart i chyba nie w porę. Proszę o wybaczenie. Już lepiej nic nie powiem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Taki wstyd,
Edmundzie... Poniżył nas wszystkich. Ale nawet to nie zepsuje mi dnia. Spojrzę
mu prosto w twarz, a wtedy... Czy zdaniem panów taki człowiek zdołałby w ogóle
spojrzeć damie w oczy po tym wszystkim? <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jednego tylko jestem
pewien, moja pani – odparł Adam Orsin. – Zdaje się, że nie cofnie się
pani przed niczym, by osiągnąć cel. Proszę mieć tylko na względzie
bezpieczeństwo nas wszystkich. Nie chcemy przecież, by wywołała pani kolejną
wojnę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zapamiętam sobie tę
przestrogę. Zapewniam, że może pan spać spokojnie. Tymczasem zbliżamy się.
Już za chwilę przekonamy się, co nam zesłał los.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Strasznie cuchnie,
skąd ten smród? Niech no wyjrzę tylko przez okno.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– I cóż tam znowu,
mości panie Adamie – spytała Konstancja, przytykając do nosa perfumowaną
chusteczkę. – Cóż tam się dzieje?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nic nie widzę, ale
jedno jest pewne, jesteśmy już prawie na miejscu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Tylko czemu tak
rzuca powozem?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie
mam pojęcia, drogi Edmundzie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zróbcie coś,
panowie. Prędko!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Musieliśmy zapewne
minąć już plac Wolności. Cóż za zrządzenie losu, nie p0-myślałam o tym
wcześniej, przecież ci wszyscy ludzie zebrali się w pobliżu placu. Cóż za
szydercza nazwa – plac Wolności. Nie pamiętam już nawet,
z jakiej okazji nadano tę niedorzeczną nazwę. Zapewne nie spotkam dziś
króla, a szkoda! Ale przynajmniej ta cała gawiedź nie zebrała się w Ogrodach na
Widokowej”<u2:p></u2:p>.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Stangret,
stać! – zawołał Adam Orsin.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Powóz zatrzymał się.
Trzęsienie ustało.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dlaczego się
zatrzymaliśmy? Czy to już koniec?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Obawiam się, że tak.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dlaczego czekamy
zatem? Niczego nie rozumiem, czy ktoś raczy mi wyjaśnić?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pan Orsin uchylił
drzwi powozu i dyskretnie wysunął głowę. Po chwili:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Przyjechaliśmy
cokolwiek za szybko. Wypada poczekać na kompanię honorową – odpowiedział
nieco spokojniejszym tonem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czas płynął wolno, jak
zdawało się Konstancji. Bez przerwy przytykała do nosa swoją perfumowaną
chusteczkę. Niekończący się moment niepewności przeciągał się jednak, nim
cokolwiek się wydarzyło.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„O co w ogóle mogło
jej chodzić? Hrabina była miła, przynajmniej na początku. Potem ta niepewność i
podenerwowanie z jej strony... Później zaczęła wypytywać o Wa-lerkę i znów
zrobiła się jakaś taka milsza... I do tego zamążpójście Julii!
Cokolwiek ona knuje, muszę być czujny. O, już! czas nagli”<u3:p style="font-family: georgia; font-size: 13.3333px;"></u3:p>.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Orkiestrę dało się
słyszeć już z oddali. Poczet sztandarowy z chorągwiami wy-obrażającymi gryfy
oraz złote lilie na tle koloru indyga – barwy rodu de Vine’ów – dotarł
wreszcie na miejsce. Złote smoki jej ojców prezentowały się wcale lepiej,
dumnie po-wiewając z trzepotem skrzydeł czerwonych sztandarów. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Miejscem przeznaczenia
okazał się opustoszały niemal – nie licząc przybyszów – plac
Wolności leżący w oddali, pośrodku którego wznosił się łuk triumfalny. Dodajmy
jeszcze, łuk oszpecony został arkadami ciągnącymi się całą szerokością placu
zarówno z jednej, jak z drugiej strony.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">W cieniu ogromnej
budowli zebrali się prostaczkowie, aby hrabina mogła teraz na nich popatrzeć.
Mizerny musiał być to widok; Konstancja, tak przecie wrażliwa na piękno,
ostatecznie nie mogła się zdecydować: nie wiedziała nawet, czy szczerze
nienawidzić króla za kolejne upokorzenia, których jej przysparza, czy może
raczej być mu dozgonnie wdzięczną, że cała gawiedź zebrała się w tym właśnie
miejscu, i że ona – bogini – nie musi udawać się do
dzielnicy fabrycznej pełnej błota, smrodu i budynków wątpliwej urody. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wszyscy zatrzymali się
naraz, skoro powóz razem z hrabiną już czekał. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pan Orsin wysiadł
pierwszy i jako dżentelmen co się zowie, pomógł wysiąść pani de Vine. Ta zaś
oddaliła się nieco od dwu mężczyzn, nieomal biegnąc tak, że złoty płaszcz
zsunął się z jej ramion, ześlizgując wolno po ciele, a ona sama jakby zrzuciła
go ma-jestatyczne, pozwalając zupełnie opaść na ziemię. Kilkoro prostaczków
zerwało się wnet, by pochwycić go i uciec nie wiadomo gdzie, ale
piechurzy gwałtownie odciągnęli ich wpół drogi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Spojrzała, raz w
lewą, potem w prawą stronę. Popatrzyła porozumiewawczo na rządcę, niejako
rzucając mu wyzwanie. I pan Orsin wiedział od razu, bardzo dobrze bo-wiem znał
to spojrzenie. Mógł być nieomal pewien tego, co za chwilę miało się
wydarzyć. Edmund wzruszył tylko ramionami, a na jego twarzy pojawił się dziwny
grymas niby ko-lejny uśmiech.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Hrabina podeszła nieco
bliżej. Instynktownie przeczuwała, że godzina jej chwały właśnie
nadchodzi. Przecież w swej opinii zawsze uchodziła za inteligentną kobietę. Nie
mogła zatem mylić się tak bardzo.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">A jednak!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zamknęła oczy,
wyciągnęła dłonie jakoby panna pełna łaski. Na powrót rozchy-liwszy powieki,
zrobiła wreszcie pierwszy krok. A wiatr począł rozwiewać jej blond włosy,
kiedy przechadzała się tak z miejsca na miejsce, przyglądając się z coraz
większą uwagą ludziom tam zgromadzonym. Nieomal gotowa do namaszczenia, poczuła
pierwsze krople deszczu, które zaczęły głaskać jej lica niby dłonie. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I oto właśnie przyszła
do niej myśl niesłychana. Gdy tak patrzyła i próbowa-
ła odgadnąć pochodzenie owych
przybyszów, niespodzianie zauważyła żołnierzy sto- jących w oddali.
Byli to ludzie ongi walczący za księcia, pochodzący z rodów, które przy- sięgły
wierność Lumbrii. Rozpoznała ich po mundurach, które teraz przyszło im
przywdziać szyderczo. Uśmiechnęła się na ten widok. Zauważyła także
kobiety i dzieci zachodniej urody, brudne i wygłodzone jak psy. I wiedziała
już, że są to wdowy i sieroty po iberskich mężczyznach poległych w bitwie,
które skazane na tułaczkę nie mają dokąd pójść.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Spojrzenia owe nad
wyraz dotknęły jej duszy. Patrzyły na nią setki pustych, mimo to głębokich jak
bezkresne studnie, oczu. Widziała te wynędzniałe twarze pełne lęku, z otwartymi
ustami o opuchniętych i popękanych wargach. Poczuła nagły smutek i
za-dumała się przez chwilę, a malutka kropelka ukradkiem spływająca po policzku,
zniknęła gdzieś. I nikt już nawet nie wiedział, czy zaiste mogła być to łza.
Starała się wyrzucić z pamięci widok nędznych twarzy tępo spoglądających
przed siebie, zupełnie jakby to nie ludzie, lecz nierozumne
istoty patrzyły teraz na nią. Było to jednak niemożliwe. Zewsząd otaczały
ją te mary przeklęte, twarze potępieńców, niby upiory żywcem z dna
piekieł wyjęte.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Adam Orsin obleczony w
czerń grubego i powłóczystego płaszcza, z futrzanym wykończeniem ramion, na
którym spoczywał złoty łańcuch, dość masywny, zwieńczony okrągłym wisiorem na
kształt orła, pewnym ruchem popędził w kierunku swej pani, lewą ręką
przytrzymując biret na siwiejącej już głowie, by mu nie odfrunął. Wielce
prze-lękniony, bezradny niby dziecko wobec zamieszania, którego przyczyną stała
się piękna pani, zatrzymał się nagle wpół drogi. Siły niemal zupełnie opuściły
sprawne jeszcze ciało, ugiął tylko ręce w łokciach na znak bezradności i niczym
zdrętwiały stał bezczynnie niby zaczarowany. Nie umiał nawet wytłumaczyć,
dlaczego zawahał się w takiej chwili. Nie zdoławszy wydobyć z siebie
głosu – jakby jakaś podstępną siła dławiła
go – patrzał tylko i myślał:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Głupcze przebrzydły,
po stokroć bądź przeklęty. Zawiodłeś i oto godzina zamętu właśnie
nadchodzi. Patrz teraz i zbieraj, coś posiał. Ale jest jeszcze nadzieja, o tak!
Trzeba działać”<u3:p></u3:p>.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Hrabina ujrzała
również skrzynie z niewiadomą zawartością. W pierwszej chwili pomyślała,
że skrywają skarby, których pragnęła. Nie mogła przecie wiedzieć, że były tam
towary i inne dobra pochodzące z nadwyżki, których nie udało się sprzedać na
iberskim rynku. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przyszedłszy do siebie
po krótkiej chwili zapomnienia, zupełnie jak dziecko, które ciemną nocą stwarza
w swej głowie wizje nieprawdopodobne, jęła uświadamiać sobie,
że twarze owe, jeszcze przed momentem dzikie i bezmyślne; te
widma i echa zniknęły gdzieś zupełnie. Nie budziły już strachu, a jedynie
politowanie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Taki wstyd. Co za
upokorzenie. Ale cóż znaczą wasze nędzne życia? Garść prochu, marny pył. Nic
więcej. Ale wszyscy należycie do mnie. Odpłacę każdemu. Strzeż się,
Desmundzie”<u3:p style="font-size: 13.3333px;"></u3:p>.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nazywam się
Konstancja de Vine, pani Gryffino. W imię mego męża, Gotfryda, udacie się
wszyscy bez wyjątku pod moją opiekę. Pójdźcie w ramiona swej matki! Będę panią
waszego życia, a wam rozkazuję wiernie służyć aż do śmierci. Taka jest moja
wola, teraz i na wieki. Niech się dzieje!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dokonało się. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Bogini, anielica
złotowłosa, pani piękna jak wiosna przemówiła. Nazwała się matką, tą
najwspanialszą pośród wspaniałych, niemal bez skazy
najdosko-nalszym stworzeniem boskim, ucieleśnieniem miłości i
dobroci. Oto padnijmy na kolana i wychwalajmy wasze matki! Sławmy teraz twoje
imię, boś raczyła nazwać siebie matką! <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Z jednej strony
bogactwo i przepych, z drugiej – ubóstwo. Maszli więcej skrajności
nad jedną rumianą i sytą istotę na tysiąc głodnych i zziębniętych? Tę, która
żyjąc w swoim pięknym świecie, żywi się szczytnymi ideami – i
tych, którzy karmią się nadzieją i złudnymi marzeniami. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Kobiety i dzieci,
pełne strachu, nie będąc pewne słów przepięknej pani, nie wie-działy nawet, czy
oto czeka je wybawienie, czy wręcz odwrotnie...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<u3:p></u3:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pani de Vine milkła
już zupełnie, widząc szesnastoletnią co
najwyżej dziew-czynę przeciskającą się pośród innych osób. Znamy ją
już przecie, choć nie z widzenia. Widok ten zaskoczył Konstancję niebywale.
Oparła dłonie na biodrach i patrzyła z politowaniem. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ciekawość
zwyciężyła. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna
mogła przecie się ukryć i pozostać niezauważoną. Chciała
jednak zo-baczyć piękną panią, tą królową, boginię przepiękną. Nie
znalazła jednak dość od-wagi. Pełna trwogi spuściła mizerną twarzyczkę.
Czuła na sobie kropelki lekkiego deszczu oraz palące spojrzenie hrabiny. <o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Dziewczyna nie
potrafiła wznieść oczu w kierunku pani.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<br />
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">II</span><span style="text-indent: 25.5pt;"> </span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq" style="text-align: center;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">SPISEK</span></blockquote>
</div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
</div>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie skłamię chyba
wcale, jeśli powiem, że uliczki dolnego miasta nie wyglądały tak fatalnie, jak
Konstancja miała w zwyczaju to sobie wyobrażać. Wręcz
przeciwnie. Znaj-dowały się tam kamieniczki z muru pruskiego oraz mniejsze
domki z bordowej cegły, w całości kryte gontem, dachówką i strzechą; a
drewniane szopy warsztatów nieomal prosiły, za sprawą wymyślnych szyldów
malowanych przeróżnymi kolorami, aby do nich zajrzeć. Wszystko to i wiele
więcej cudów, ku uciesze gawiedzi, kryło się w tych cichych zakamarkach uliczek
i miejskich murów, pośród gwaru sklepowych kramów wypeł-nionych zapachem
chleba, w cieniu miejscowych drzew i placów świątynnych.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Choć zabudowy nie były
tutaj może nazbyt bogate i okazałe, jak w górnym mieście, niewątpliwie miały
swój urok, a życie pędziło się tu lekko, w przeciwieństwie do miejscowych
gościńców i dzielnic biedoty przy wschodniej bramie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zmierzchało już i
ulica Daleka kryła się w mroku, kiedy pierwsi mieszczanie w pośpiechu
opuszczali plac targowy, a mniejsze uliczki pustoszały coraz
bardziej. Cisza była już za pasem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mały chłopiec podpalał
latarenki po obu stronach ulicy; wtem usłyszał, jak nadjeżdżający koń stukał
raźno kopytami o bruk. Jeździec zbliżał się z wolna, wyłaniając się zza
zakrętu, a młodzian czmychnął na bok, przyglądając się z
uwagą mężczy-źnie przejeżdżającemu pośród migoczących ogników. Twarz
jego skrywał kaptur, spod którego wystawał jedynie szpiczasty nos okazałych
rozmiarów i gładko ogolony pod-bródek.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jeździec przemknął
wśród blasku ognia, nie zwracając uwagi na nikogo. Jego ciemny płaszcz, nieomal
sięgając ziemi, falował przy każdym ruchu.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Życie miejskie w owych
czasach, wypada wspomnieć, toczyło się głownie wokół modnych saloników czy
urokliwych, nierzadko stylowych, kawiarenek. Nie inaczej było wszakże i w
Lumbrii. Co bogatsi mieszkańcy wielkich miast i okolicznych miasteczek
oblegali, podłóg światowych zwyczajów, parki rozrywki; delektowali się
rozkosznym wi-dokiem zieleni ogrodów i uzdrowisk, niejednokrotnie ceniąc sobie
ich właściwości lecznicze; chętnie jadano także w pobliskich restauracyjkach,
gdzie leniwie płynął czas.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mimo wszystko tradycja
karczm i oberży nie przeminęła jeszcze. Wciąż spotkać można było – to
tu, to tam – znajome domki ze słomianymi dachami wznoszone na wiejską
modłę.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Taka była właśnie
tawerna na Dalekiej. Dzielnica Portowa nigdy nie zasypiała. Za dnia usłyszeć można było statki kursujące w porcie i ludzi uwijających się w dokach; innym zaś razem fale miarowo uderzające o brzeg i mewy kołujące nad wodą. A gdy po zachodzie słońca inny budzą się ze snu, rozpoczyna się nocne życie; wówczas usłyszeć można pijackie burdy.</span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wewnątrz panowało
poruszenie. Grajkowie grali skoczne melodie, dziewki uganiały się z glinianymi
dzbanami, damy do towarzystwa wsparte o galeryjkę, pre-zentowały swe wdzięki, a
mężczyźni krzyczeli coś i bawili się do upadłego, kiedy ogień wesoło trzaskał w
kominku pośród dźwięków skocznej muzyki. Wtem drzwi tawerny rozwarły się.
Skrzypiąc przeraźliwie, wypełniały pomieszczenie okropnymi dźwiękami. Muzyka
ustała nagle. Umilkły gwary i śpiewy, a cała gawiedź zwróciła oczy w stronę
podejrzanie wyglądającego przybysza. Jeden z mieszczan, odziany w czerwony
kubrak, z nieznanego powodu stojący na zydlu, spojony piwem, zamilknął na
moment. Przestał nawet przeżuwać mięso. Wyszczerzył tylko żółte zęby i, zanim
runął na ziemię z wielkim hukiem, patrzył jeszcze z zainteresowaniem: szelma
czy też inny łotr? – bezpieczniej chyba było nie wiedzieć.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Postawny mężczyzna
rozejrzał się naokoło, odsłoniwszy połę płaszcza, ruszył wolnym krokiem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Znudziwszy się po
chwili, każdy wrócił do własnych zajęć, ignorując przybysza. A izbę na powrót
wypełniła muzyka – od jednego kąta do drugiego, przez wąską
sień – aż po słomiany dach.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wtenczas
jegomość ów podszedł do starszego mężczyzny stojącego przy
szynk-wasie </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> do właściciela przybytku zapewne. Odpiął sakiewkę od pasa i
wręczył mieszek rzeczonej osobie, przytykając do nosa dłoń obleczoną
w rękawicę z miękkiej skórki na znak powszechnie obligujący do milczenia.
Odebrawszy pieniądze, karczmarz wskazał przybyszowi drogę. Ten ruszył, zostawiając
za sobą ślady błota na drewnianej podłodze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">Czyżby wszystko zostało wcześniej uzgodnione? Owszem, a czemuż by nie?</span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jegomość przemknął wąskim
przejściem, minąwszy stół i schody prowadzące do galeryjki, by już po chwili
zupełnie zatonąć w mrokach i zakamarkach ciemnej niszy wiodącej w kierunku
sekretnego pomieszczenia za schodami. Znał to miejsce. Musiał je znać, skoro
wszystko wskazywało na to, że bywał tam już dużo wcześniej. Ostatecznie nie
wybrałby go przecie, gdyby wprzódy dobrze nie sprawdził. Izba, cokolwiek
niewygodna, okazała się małą piwniczką – niezbyt przestronną – ale
za to bezpieczną; wszak nie o wygodę tutaj chodziło.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przybysz
ów zamknął za sobą drewniane drzwiczki, i po omacku niemal dotarł do
lichego źródła światła, którym okazały się marnej wielkości świeczki w
agonalnym blasku rozświetlające małą izdebkę – widać spóźnił się.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pomieszczenie
wypełniał zapach wina i drewna. Naokoło były beczki zagracające i tak
wystarczająco ciasną już komorę, tworząc coś w rodzaju przejścia. Spostrzegł,
że na pobielanej wapnem ścianie w pustej niszy, na wprost niego, wiszą
jeszcze dwie latarenki, na które nie zwrócił był wcześniej uwagi. Zaciągnął za
sobą błękitny parawan stojący z boku i miał właśnie zasiąść do
stołu. Przyjrzał się raptownie, dość bezceremonialnie twarzom tam
zgromadzonych (a było ich raptem dwu). </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Fizjonomie ich nabrały naraz
szczególnego, zagadkowego wręcz wyglądu w migotliwym blasku świec, a całe
po-mieszczenie wypełnił grobowy nastrój, jakby zaraz
miano odprawić tam sabat lub starodawne –
zresztą zapomniane już – rytuały, na powrót przywołując
tajemnice, niegdyś skryte w półmroku przed oczyma
śmiertelnych – teraz budzące lęk zabobonny.<o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Witam was, drodzy
przyjaciele. Rad niezmiernie jestem, żeśmy się mogli tu dzisiaj
spotkać, mimo iż okoliczności niesprzyjające – godzina wprawdzie
późna i miej-sce nie najlepsze. Ale noc straszliwa nadchodzi...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– I my cieszymy się na
to spotkanie – przerwał mu nagle starszy mężczyzna w zielonych szatach,
tłusty i łysiejący na dodatek. Artykułował nazbyt przeciągle jakby ospale.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nawet bardzo
się cieszymy – wtrącił drugi.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Choć czy nie do
nas powinien należeć ten frazes? Zatem, witamy pana. Na tym niech jednak dosyć
będzie grzeczności, i bez krasomówstwa proszę. Do rzeczy! Czas nagli.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zaczynajmy więc!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Może wpierw
zechce waszmość pan zrzucić z siebie ten niewygodny płaszcz? Wystarczy już tej
maskarady. Przeto bezpieczni chyba jesteśmy? – ciągnął pierwszy
jegomość odziany w zieleń, Vittorio Dragostin. A mówiąc,
wymachiwał dłonią ciężką od pierścieni.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mężczyzna ten miał
fizjonomię patriarchy i lichwiarza – obłudnika i świętego w
jednym – jak gdyby krzyżowały się w nim dwie natury; jakby ciało jego
zamieszkiwały dwie osobne dusze – dwie przeciwstawne sobie
istoty – których wspólną ogniskową była fizys właśnie taka jak ta. Twarz
zupełnie niepospolita. Niepodobna do żadnej. Ludzie tacy w sposób szczególny
noszą w sobie naraz światło i mrok, a spoglądając na nich, nigdy nie możesz być
pewien, która natura wiedzie prym. Zapewne gdyby Vittorio Dra-gostin mógł
przyrównać sobie kształt dowolnego zwierzęcia, byłby to wąż albo wieprz –
obaj warci siebie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Boże, wybacz mi, że
tak nisko upadam, ale cóż więcej mogę uczynić? Obrzydzenie mnie ogarnia na samą
myśl, że ci ludzie, grzesznicy wszeteczni, mają przynieść wybawienie”<u1:p></u1:p>.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Niezupełnie od rzeczy
jegomość ów użył tego właśnie słowa – wszetecznik.
Czytelnikowi natomiast należałoby chyba wyjaśnić, cóż właściwie mógł
mieć na myśli. Otóż będąc mężczyzną jeszcze całkiem młodym mając lat
czterdzieści, Vittorio Dra- gostin dopuścił się czynu haniebnego, który miał
późniejsze konsekwencje i odbił się niekorzystnie na jego pozycji w rodzinnej
Luncji; utraciwszy cały majątek i skazany na wygnanie, osiedlił się w
późniejszych latach w Gryffino. A przywędrował tutaj już jako znany na całym
Południu kupiec bławatny. Dorobiwszy się nowej pozycji, tak oto został
oligarchą i lichwiarzem. Zła sława jak widmo przywędrowała jednak w ślad za nim
i już w parę lat po jego przybyciu, całe miasto huczało od plotek, że Vittorio
Dragostin zmuszał do nierządu młodych chłopców. Czytelnika nie
powinna zatem dziwić desperacja tajem- niczego przybysza.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czas najwyższy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– I mnie się
zdaje – odpowiedział przybysz ściągając z siebie kaptur.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ukazawszy swoją
twarz, zakasłał. Znali go po głosie, fizjonomia jego – jak i
sama tożsamość – nie była zatem wielką tajemnicą. Widać to nie przed
nimi pragnął się ukryć. Srebrzysto-czarne włosy zaczesał starannie, gdy mu się
nieco nastroszyły, a oczy – niegdyś szare i pełne blasku – teraz
podkrążone bardziej niż zwykle i najwyraźniej umęczone, tęskno spoglądały przed
siebie. Nie nosił czerni ni złota, a jedynie pierścień – cokolwiek mały i
niepozorny sygnet.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, nie zamierza
pan chyba trzymać nas tutaj w nieskończoność, słodki panie? – pytał drugi,
jakby z cudzoziemska.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mężczyzna ów nosił
szaty fioletowe, nazbyt wyraziste, niby na wschodnią modłę. A gdy tylko poruszył się,
duszne powietrze wypełniał naraz słodki zapach maści i balsamów
przemieszany z korzennym aromatem, przyprawiając o zawrót głowy i
mdłości.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Bynajmniej –
odparł stanowczo. – Zebraliśmy się tutaj w związku ze sprawą, która
leży chyba na sercu nas wszystkich. Mianowicie Lukrecja de Vine, żona naszego
pana nieustannie miesza się w sprawy, które jej nie dotyczą. Wypadałoby zatem
ukrócić jej zachowanie, zanim wyrządzi jeszcze więcej szkód.
Czy wiedzieliście na przy-kład, dobrzy panowie, że to za sprawą
jej wichrzycielskiej natury nasz drogi pan wmieszał się w konflikt z księciem?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mężczyźni spojrzeli po
sobie, uśmiechając się. Jeden z nich westchnął znacząco, jakby chciał
wyrazić swoje zdumienie. Przybysz mówił dalej:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Rozumiecie zatem,
panowie, że potrzebne jest gremium, silna grupa, która mogłaby
przeciwstawić się tej wiedźmie. Działamy w rozproszeniu, ale czas już
naj-wyższy, aby się zjednoczyć. Trzeba nam powołać konwent, o tak!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wymieniwszy kolejne
spojrzenie, zwrócili swe oczy w stronę rozmówcy. Czytelnik zapewne domyśla się
już, że rozmówcą był nie kto inny, ale Adam Orsin. Jeśli nie zostało to
należycie wyjaśnione, czynimy zatem dygresję.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Rozumiemy,
drogi panie, dokąd miałby zmierzać ten wywód – odparł Vittorio wychyliwszy
kieliszek wódki. – Doskonale wiemy, co waszmość
pan pragnie osiągnąć, prawda, drogi Felidorze Vicco? Jednego
tylko pojąć nie potrafię – czego oczekuje sza-nowny pan od nas,
prostych oligarchów?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, tak,
tak – wtórował mu Felidor – czegóż pan może chcieć?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wsparcia – odparł
krótko Adam. – Chyba zdają sobie panowie sprawę, jak wiele
ryzykuję? W pojedynkę nie zdołam niczego osiągnąć nawet ja. Jaśnie
szanowna pani zbyt szybko rośnie w siłę i zbiera grono popleczników. W tak
krótkim czasie niemożliwe wydaje się zgromadzenie ludzi, którzy sprzeciwiliby
się tej złośnicy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Panowie
wiedzą – kontynuował po krótkiej przerwie. – Panowie wiedzą, że
gdyby wydało się, że wyrażam jawny sprzeciw, skończyłbym marnie i nie byłoby
już nikogo, kto mógłby kontynuować moje dzieło. Nikogo, kto przyjąłby na siebie
to brzemię. Poza tym – zakasłał jeszcze straszliwiej – niewiele
czasu mi zostało. Dlatego proszę was, mądrzy panowie, wesprzyjcie mnie.
Przyłączcie się do nas. Nie jest chyba tajemnicą, że oli-garchom wolno jawnie występować przeciw władzy.
Jako jedyni możecie przeciwstawić się jej działaniom.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Adamie, wybaczy pan,
ale na moment odejdę od sprawy, którą zechciał pan przedstawić, oczywiście na
uwadze mając pańskie słowa. Nim jednak udzielę odpo-wiedzi, sam pozwolę sobie
zadać kilka pytań.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Słucham więc, proszę
jednak pamiętać, że czas nagli.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Oczywiście –
uśmiechnął się Vittorio Dragostin – jakżeby inaczej. Zauważyłem, że masz
pan samego siebie za osobę wychowaną w prawie. Wielokrotnie mówiłem nawet
naszemu drogiemu Felidorowi: spójrz, kochany, jaki ten nasz Adam Orsin prawo-
rządny, a jaki cnotliwy! – wzór uczciwości.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Felidor Vicco, rzecz
jasna przytakiwał wszystkiemu bez zastanowienia.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie rozumiem.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zaraz pan zrozumie,
zaręczam. Pojmie pan wszystko w mig. Uważasz się pan również za osobę
bogobojną, przyjmujesz zatem istnienie przeznaczenia. Och, proszę nie
odpowiadać. Wierząc w Opatrzność, dopuszcza pan do świadomości istnienie
losu – jakoby wszystko, co ma się wydarzyć, zostało przewidziane z
góry, a życie nasze jest w jakiś sposób ze sobą powiązane. Przychodząc tutaj,
musiał pan przecież mieć świa-domość, że niezależnie od
przebiegu naszej rozmowy, wszystko już niejako wydarzyło się bez naszej wiedzy
czy udziału, wszystko zostało zaplanowane. Jeśli nie pojmuje pan
jeszcze, wyjaśnię to inaczej. Czy wierzysz pan w przyjście wybrańca?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– W rzekomy mit o
narodzinach męczennika, który miałby zbawić świat? Słyszałem co nieco, dalej
jednak...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– W rzeczy samej,
pojmuje pan więcej niż by mu się mogło wcześniej wydawać. Nie mając nawet
pewności, od razu założył pan, że młodzieniec ów musi być
męczennikiem. A co gdybym powiedział panu, Adamie, że skoro jest gdzieś
wybraniec, to musi istnieć też zło – dajmy na to o twarzy dziecka. Czy
gdyby było to w pańskiej mocy, zgładziłby pan tego chłopca, wiedząc że
nieszczęśnik stanie się niszczycielem narodów?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Cóż za trudne
pytania pan przede mną stawia. Na szczęście nie ode mnie to wszystko zależy.
Odłóżmy zatem wszystkie bajki na bok.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zrobiłbyś to,
Adamie, czy nie? A gdyby zależało od tego pańskie życie?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Dobrze, niech zatem
będzie. Odpowiem, skoro koniecznie musi pan wiedzieć, choć pytanie wydaje mi
się niedorzeczne.W pierwszej kolejności odwiódłbym to dziecko od zła, nauczył
miłości. Pokazałbym mu ścieżki prawa. A gdyby to nic nie dało... Bóg
wszechmocny niech będzie mym świadkiem... – zamilkł, nie dokończywszy.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A więc jednak,
nie wyciągnął pan wniosków.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pan Dragostin nalewał
wódki nie przestając mówić. Adam skinął lekko dłonią, dając do zrozumienia, że
jego kieliszek jest już pełny, po czym wychylił go bez naj-mniejszych oporów.
Po chwili:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Mówię
właśnie – ciągnął Vittorio – że los pański jest przesądzony,
podczas gdy brniesz pan dalej jak ślepy. Czy nie widzi pan, że opór jest
daremny? Wszystko, czemu pragnie pan zapobiec, wydarzy się i tak, bez względu
na działania. Pan naprawdę wolałby oddać własne życie, byleby postąpić
słusznie. Teraz to widzę, wolałbyś zginąć. Po-święciłbyś się, drogi panie, dla
tego chłopa, wiedząc że nie można go uratować.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Orsin próbował
przerwać ten potok słów. Daremnie.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie, Adamie,
nie umiałby pan zgładzić tego dziecka. Dobrze pan o tym wie. A gdybym
powiedział panu, że na końcu tej drogi również czeka śmierć, czy
wtedy poświęciłby pan swoje życie?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pochylił się i oparł
łokieć na stole, by twarz jego zalazła się nieco bliżej twarzy Adamowej, a w
ogniu świecy przybrała jeszcze dziwniejszego wyrazu. W ogóle Adam Orsin czuł
się nieswojo, miał nawet wrażenie, że ogarek pali się mocniej niż wcześniej.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zawróć, Adamie,
zawróć...<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Próbuje mnie
przestraszyć. Tanie sztuczki! Nie odwiedziesz mnie, kochaniutki. Zapomnij”<u1:p></u1:p>.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie wiem, jakiego
kultu jesteś pan wyznawcą i cóż takiego chcesz osiągnąć, ale nie o tym mieliśmy
prawić. Przyszedłem prosić o wsparcie szanownych panów, a teraz oczekuję
jednoznacznej odpowiedzi. Nalegam!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Najpierw prosi,
potem nalega, hi-hi! Występować przeciw władzy, którą przecie pan
reprezentujesz. Doprawdy kuszące, ale przecenia nas pan, drogi Adamie. A do
tego nie do końca chyba jest z nami szczery,
prawda? – odezwał się głosem pełnym ironii jegomość odziany
w fiolet.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pytanie swoje zwrócił
jednak do pana Dragostina.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– W rzeczy samej!
Nazywa nas pan swoimi przyjaciółmi, dobrymi ludźmi. Skończmy już z tą
obłudą! Czy nie o to tylko idzie, abyśmy wystąpili przeciw poczciwej pani
Gryffino, która pod nieobecność małżonka dobrą radą i chęcią
pragnie wes-przeć pana w sprawowaniu rządów i która bezskutecznie
próbuje zmazać hańbę z nazwiska de Vine, odzyskując należny majątek, z wypłatą
którego zwleka król? Naprawdę chce waszmość pan, abyśmy przyłączyli się do tego
spisku? Grzeszy pan. Tak, grzeszy pan pychą. Mnie się po prostu widzi, że
pragniesz pan użyć nas i niecnie wykorzystać. A gdy już się
wszystko skończy, gdy ucichnie cała wrzawa, to na nas spadnie cały gniew i kara.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Brednie! Co też za
głupoty wygadujecie? To ona jest zagrożeniem. Czarownica! Trzeba działać, nim
będzie za późno. Nie zwlekajcie, panowie, ani chwili dłużej. Trzeba działać!
Nie rozumiecie? Tylko wy możecie bezkarnie sprzeciwiać się woli pana. W was
jedyna nadzieja. Musimy powstrzymać tą wiedźmę!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och! – jęknął
Felidor Vicco, gdy tamten uderzył pięścią w stół.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie możemy tego
uczynić, nawet gdyby było to dla nas opłacalne – odrzekł Dragostin.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zdjąwszy jeden z pierścieni,
począł się nim bawić. Zachowanie to nie uszło uwadze Orsina.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– W rzeczy
samej – powiedział bez namysłu Felidor.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pierścień był piękny i
misternie wykonany. Wypukły smok ze złota gładko prze-chodził w grawerunek na
ażurowej obręczy, a otwory pieczołowicie wypełnione zostały rubinem. Na widok
błyskotki Adam Orsin poczuł dziwny niepokój, którego jednak starał się nie
okazywać.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zdaje się, masz pan
w herbie czarnego sokoła – ciągnął imć Dragostin.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ano mam. Nie
rozumiem... cóż to ma do rzeczy?<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Och, nic. Zupełnie
nic.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Vittorio Dragostin
uśmiechnął się. Po krótkiej chwili potoczył w jego kierunku pierścień ze
złotym smokiem na czerwonym tle. Ten poturlał się dość
niezgrab-nie, zabrzęczał jak moneta wprawiona w ruch,
i zatrzymawszy się, wpadł niemal w Adamowe dłonie
spoczywające na stole. Dodał jeszcze:<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Bo widzi
szanowny pan, ptaki mają to do siebie, że latają dumnie ponad niebem. A gdy już
spadają, to z hukiem, gdy na ziemi roi się od gadów. A gady, proszę pana, jak
to gady, zawsze trzymają się razem. Jak już mówiłem, Adamie, los pański został
dawno przesądzony.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A więc to tak.
Jestem zgubiony. Wszyscy w zmowie! – wrzasnął, niemal wstając od
stołu – Gdzie imć Edmund? Mówcie zaraz, psy ohydne,
cóżeście mu zrobili!<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nagle poczuł na swych
ramionach dotyk dłoni. Odwrócił się, na ile to było w ogóle możliwe, i ujrzał
twarz Edmunda, a na niej grobową powagę – wyraz, którego nie
po-trafił rozszyfrować. „I ty z nimi?” – zdążył
jeszcze wymówić, nim Edmund skrępował mu ręce. Nie miał już nawet siły,
by się upierać. Czuł, że właśnie pękło mu serce.<o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nieroztropnie pan
postąpił – odrzekł Felidor Vicco. – Przychodzić tak bez broni?
Doprawdy, nieroztropnie...<o:p></o:p></span></div>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Na własnej piersi
od maleńkości wychowany owoc zgniły i przebrzydły. Oto pokonałaś
mnie, kobieto. Cios śmiertelny z ręki przyjaciela mi zadałaś. Omotała was
wszystkich wiedźma straszliwa. Przeto przeklęci jesteście, a ty pośród nich,
drogi przyjacielu.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<br /></div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">III</span><span style="text-indent: 25.5pt;"> </span></blockquote>
<blockquote class="tr_bq">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 12.5pt;">STARZEC CZYNI SPOWIEDŹ ŻYCIA</span></blockquote>
</div>
<div align="center" style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: center; text-indent: 25.5pt;">
</div>
<o:p></o:p>
<u1:p></u1:p><o:p></o:p>
<o:p></o:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 35.45pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wczesnym rankiem,
około godziny szóstej, kiedy słońce wyłaniało się leniwie zza horyzontu,
rozzłacając z lekka miedziane dachy, miała rozpocząć się egzekucja. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt;">
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Obdarty ze swych godności Adam Orsin szedł, wsparłszy się o ramiona dwu
żołnierzy. Pochód ten zmierzał pośród miejskiego motłochu. Człowiek ów, zdawać
by się mogło, niemal bez skazy, wydany oto został na niełaskę innych, w jednej
chwili osądzony i skazany; oczy tam zgromadzonych bowiem wpatrywały
się bezwstydnie, wyda-jąc wyrok. Spojrzenia ich niczym groty włóczni
przeszywały i darły w strzępy jego nagą i zhańbioną duszę.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Boga w sercu nie macie, żeby człowieka bez sądu
na egzekucję prowadzić – zabrzmiał nagle donośny głos, z trudem
przedzierający się pośród innych. – Jego i siebie na potępienie skazujecie.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Zamilcz,
klecho! – krzyczał ktoś z gawiedzi. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">A nieopodal z uwagą przyglądało się jeszcze trzech innych
mężczyzn wmie-szanych w tłum.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wybornie! –
skwitował po chwili nieznajomy jegomość. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Przeciskał się między wszystkimi,
rozpychając na boki łokciami jakby spóźniony gość, którego przybycia
oczekuje się z niecierpliwością i, dołączywszy wreszcie do
gru-py, zapytał podekscytowany:</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Na szkorbut mojej
babki, za co tym razem </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">będą </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;">wieszać?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">Był tam mężczyzna, </span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">na oko czterdziestoletni,</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> przysadzisty, dość energiczny wszakże, stojący tyłem z rękoma opartymi na biodrach. Nosił brązową kamizelkę i żół-tawą koszulę. Zdawać by się mogło, uśmiech nigdy nie znikał z jego twarzy, nawet w te ponure dni jesienne pełne słoty. Jegomość ów zwał się Ademarem. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">Nie odwróciwszy</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> się, rzekł:</span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Spiskowiec, psia
jego mać.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A to ci dopiero
historia! Widzę, żem w samą porę przybył. Jak ulał </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">–rzec by można</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;">!</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ej, toż to
przecie nie byle jaki ptaszek! Żaden spiskowiec. Patrzcie no, panowie, rządca we
własnej osobie, ot co! – zauważył następny z brzegu.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Mówię ci, Olafie, spiskowiec jak nie wiem co!</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Coś takiego! szelma
jeden. O, spójrzcie tylko, jakoś tak spokojnie idzie. Innych to
by musieli ciągnąć, jak nie przymierzając</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">woły</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> jakieś – wtrącił
nowo przybyły brunet o włosach z lekka wpadających w rudawy odcień i takiejże
bródce, odziany w rozdarty i po-plamiony kubrak oraz czerwoną chustkę
nonszalancko okręconą wokół szyi. W ręce trzymał jabłko, które wycierał o
niebieski materiał swojej kurtki.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Powiadają, że w nocy
widzenie miał, dlatego taki spokojny. Ponoć sama Opatrzność go w celi
nawiedziła. A-albo z sił zupełnie opadł </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– rzekł po chwili namysłu Ademar.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ładne rzeczy, nie ma
co! Mnie to raz dziewuszka w nocy nawiedziła, a potem tatulek z
widłami gonił; i bić chciał. Nie dziwota! – dodał znowu barwny
jegomość.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Co też mówicie, imć Gwidonie? Zresztą nieważne. A ja z kolei, panowie
kamraci, słyszałem, jak jednego roku na Północy spiskowców wykryli, to szczury cholerne same się wytruły, zanim
straże wpadły ich zaaresztować. Tego, widać zdążyli jeszcze capnąć –
odezwał się nareszcie trzeci. Bernard.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Młodzieniec ów w
niebieskim kubraku komentował wszystko, co zostało do tej pory
wypowiedziane z niebywałym wręcz zapałem, nie omieszkawszy </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">rzecz
jasna </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">równie gorączkowo wtrącić własnych przemyśleń:</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– I słusznie. Ja,
panowie – możecie mi wierzyć – nie jestem bynajmniej mściwy, ale tak
być powinno. Doprawdy, popieram całym sercem. </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A ja sobie myślę, psiakostka: drań za cwany był – po prostu pewny
swego. Inaczej też by ze sobą skończył, coby sobie cierpienia
oszczędzić – zakończył niespo-dzianie Ademar.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Skazany z niemałym wysiłkiem
znalazł się na podeście. Poczuł nagły chłód niemal do kości przeszywający jego
słabnące ciało. Odziany był tylko w rozchełstaną koszulę, spod której wystawała
dumna pierś. Raptownie podnosiła się, to znów opadała, kiedy oddychał
niespokojnie, bo i z trudem przyszło mu zachować spokój, gdy właśnie
ważyły się jego losy. Jednakowoż było w tym jakieś dziwne natchnienie, ufność
za-wierzona boskim prawidłom.<span class="apple-converted-space"> </span>Rzekłbyś,
w ostatniej chwili powstanie ta, która wydała wyrok i jednym skinieniem białej dłoni </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">ułaskawi winnego</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> niby królowa pełna łaski, w swym
majestacie niezmiernym i nieskończonym; albo powróci pan
i władca i uwolni wiernego sługę, w dwójnasób wynagradzając mu
cierpienie. Tych bowiem, którzy po-dążają ścieżką prawa, zawsze
czeka nagroda. Niestety, ani hrabia nie powrócił, ani Konstancja nie ułaskawiła
oskarżonego. </span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<u3:p></u3:p><u3:p></u3:p><u3:p></u3:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Stryczek został już
zawieszony.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Adam Orsin podniósł swe
oczy patrząc na linę powiewającą na wietrze. Ten sam wiatr, który rozwiewał
mu włosy i przeszywał straszliwym zimnem jego ciało, tak spokojnie poruszał
sznurem. Jakież to wszystko było proste i niewinne: wiatr beztrosko wprawiał w ruch linę, zupełnie jak huśtawki w ogrodach. Ale najmniej skomplikowane,
a jednocześnie najbardziej zatrważające wydawało się chyba to, że zwykły
kawałek sznura mógł przesądzić o ludzkim życiu. W momencie wielkich i
gwałtownych przemian, gdy ludzkość już raz zafascynowała się gilotyną, teraz
przyszedł czas, kiedy historia zatoczyła koło – bardzo koślawe –
i świat powracał do tej, rzec by można, trywialnej techniki. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mało skomplikowane. Wszystko robiła siła ciążenia. Mechanizm prosty, ale jakże
użyteczny. Podczas gdy kobiety przeważnie palono na stosie, mężczyzn wieszano. Gdzie tu
sprawiedliwość? </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Sposępniał jeszcze
bardziej, jeśli było to w ogóle możliwe. Wszelkie nadzieje bowiem
opuszczały już to serce ongi tak pełne wiary i oddania. Spuścił głowę.
Patrzał na czubki butów. Rozmyślał o czymś. Bez wątpienia ten człowiek
musiał o czymś myśleć.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Usłyszał trzepot
skrzydeł.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Pan Orsin zaczerpnął gwałtownie
oddechu i, wyrwany ze swoich rozważań, wzniósł dumnie spuszczoną wcześniej
głowę w stronę marcowego nieba. Zadumał się jeszcze przez moment
niby dziecko, gdy ogromna sowa</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">zbłąkana i zapóźniona najwyraźniej przeleciała z hukiem tuż ponad nim</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">, pragnąc pospiesznie skryć się w mrok przed wschodzącym
słońcem. Twarz jego naraz odmieniła się jakoś, jak
gdy by doświadczył nagłego pomieszania zmysłów. Patrzył tak przez
dłuższą chwilę. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">Rzekłbyś,</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> pełen pasji, </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">mierzył tłum
przenikliwym spojrzeniem. </span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Bracia i
siostry! Umiłowani moi – przemówił wreszcie wzruszonym głosem – oto
przychodzi mi się pożegnać z wami. Dzisiaj odchodzę do światłości.
Wybaczcie, pro- szę, albowiem zgrzeszyłem. Pragnę wyznać swoje
winy, oto czynię przed wami spo- wiedź. I nie potępiajcie mnie w godzinie
mej próby, bo i ja was nie potępiam. </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Niech się zamknie
łajdak jeden! Tfu, pluję na ciebie! </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ladaco! Zatkać mu
gębę, język przed śmiercią wyrwać!</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wybatożyć, wybatożyć! –
krzyknął naraz Gwidon, choć głosem pełnym
ironii, wymachując ręką. – Na pohybel zdrajcom!</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Oprawcom moim
wybaczam – ciągnął Adam Orsin. – A jeśli kiedykolwiek
uraziłem kogo w jakiś sposób albo wyrządziłem krzywdę, kornie proszę
o wybaczenie. Przeznaczeniem moim była służba. Obowiązki godnie
sprawować i umrzeć, w pełni uży- tecznym będąc. Nie masz większego
zaszczytu nad służbę u pana swego! I król nawet winien posłusznym być ojczyźnie-matce, wszystko bowiem zrządzone wyższym celom,
których rozum ludzki nie ogarnie. Przyrzekałem służby wiernie
dochować i wolę pańską wypełniać.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Słyszycie, jak gada?
Drań cholerny! – wrzeszczał ktoś w tłumie.</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">Barwny je-gomość </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">dogadywał jeszcze:</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Do diaska,
ścichajże, kumie! A niech mówi. I tak długo już nie pogada. </span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wszystko, com w
życiu dokonał, na chwałę starego pana de Vine i jego syna było uczynione. Przed
zepsuciem, które kobiecą postać przybrało, i pośród nas mieszka, od
zagłady i grzechu chciałem nas uchronić. Ale niechaj zadrży świat w
posadach i niech nastanie zmierzch wszystkiego. Zawiodłem jednak i oto są
następstwa owych czynów. Dziś nadchodzi kres dni moich, służba</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">doprowadziła</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">mnie</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> bowiem na szubienicę, i oto śmierć zagląda mi teraz w oczy. I jednego
tylko żałuję, że nie mogę odejść, w pełni po-jednawszy się z Bogiem.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nagle przerwał mu głos
kapłana mówiący: „Idź w pokoju, sługo boży”</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Jest pośród
was – mówił dalej, jak gdyby nie usłyszawszy słów świątobliwego
męża. –</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">Jest pośród was</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;"> przyczyna mego upadku. Ta, której imienia nie zdradzę, a którą w
duchu przeklinam. Nie znajduję bowiem tyle mocy i zrozumienia, aby jej
przebaczyć. Tak więc niechaj przeklęta będzie na wieki ona i wszelkie życie,
które się z niej narodzi. </span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Słyszycie, jak
złorzeczy? Klątwy zelżywe miota, potępieniec! Zgiń, przepadnij. Kości po polu rozrzucić, niech spokoju po śmierci nie zazna.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">Dla takich nie ma zbawienia!</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ano,
pewnie! </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Powstało wielkie poruszenie, każdy spoglądał po sobie,
z początku ukradkiem, później coraz śmielej, i szemrał coś zawzięcie.
A była tam też pośród nich ta, o której skazaniec się wyrażał. Hrabina spoglądała gniewnie, stojąc wmieszana w tłum, nieomal w pierwszym
rzędzie. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">Nieco</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;">zmrużyła oczy i, milcząc z politowaniem pokręciła głową. I on na nią spojrzał. Uśmiechnęła się
i jeszcze większa zgroza go ogarnęła. Nie przestawał jednak mówić. </span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Długo jeszcze
będziesz gadał, czorcie? – spytał ten, który uciszał kapłana. <span style="font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">– </span>Na śmierć!
Kończcie z nim. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;">Powiesić jak kukłę! </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> wołali inni.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Co też gadacie?
Przecie to nasz dobrodziej kochany! Dokąd pójdziem, gdy go nam zabraknie? <u2:p></u2:p>–
awanturowała się jakaś stara kobiecina.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Racja, słusznie
prawicie, kumo! Kto nam dopomoże i lepiej uczyni?</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Aua, co za licho tak
kamieniami rzuca? – zawołał ów rudawy jegomość zwany Gwidonem, trzymając się za obolałe
czoło. – Tam do diabła! Oszaleć można. </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Wybaczcie,
kumie, ja tylko chciałam w tego łajdaka. Niech się smaży w piekle
potępieniec jeden!</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<u3:p></u3:p><u3:p></u3:p><u3:p></u3:p><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– A, więc to ja
przepraszam, miła pani – mówiąc, ukłonił się. A gdyby miał na głowie
kapelusz, pewnie by go zdjął. Ku uciesze gawiedzi cisnął jeszcze nadgryzionym jabłkiem w kierunku imć Orsina. – W słusznej sprawie toż to przecie nie
grzech.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 13.3333330154419px;">– Coś strasznie się to wszystko dłuży, nie uważacie? Ciekawe, czy się wresz-cie skończy </span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– niecierpliwił się Bernard. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– Już bym lepiej coś zjadł. Kto to słyszał wstawać tak wcześnie? Te egzekucje to jednak nic zabawnego. Kiepska rozrywka.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px;">E tam! mnie to najbardziej interesuje, czy </span><span style="text-indent: 25.5pt;"><span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 13.3333330154419px;">to wszystko prawda, co mówią o wi-sielcach. </span></span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">Wiecie, panowie, że im ponoć same buty spadują. Tak przynajmniej słyszałem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-align: justify; text-indent: 0px;"> Rozmawiałem jak raz z panną Magorie. No z tą, co to ma aż trzy stragany z jarzynami na tutejszym jarmarku. Podobnież nieźle na tym wychodzi. Opowiadała, że w czasach jej młodości też ponoś kogoś powiesili, i to nie raz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-align: justify; text-indent: 0px;">A to nie dziwota, przecie ciągle kogoś wieszają </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– wtrącił Olaf.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-align: justify; text-indent: 0px;">No niby tak </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– odrzekł Ademar </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;"> ale wtedy to się dziwne rzeczy działy. Nie wiem, czy to prawda, bo panna Magorie nie widziała tego na własne oczy. Kiedyś jej opowiedziano. Wrota same się otwierały, bo nawet wiatru nie było. Kury jaja przestały nieść. No i burza, </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;">podobnież </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;">burza straszliwa była. O-o butach nic nie wspominała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; text-indent: 0px;"><span style="font-size: 13.3333330154419px;"> Ta wasza Magorie musi być chyba nietutejsza, żeby takie głupoty opowiadać</span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;"> oświadczył Bernard ponurym głosem. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 0px;">Ach, czy to nie czasem ta, która owdowiała jeszcze przed ślubem? Biedaczek ponoć wolał umrzeć, niż się z nią ożenić. Teraz pa-miętam! Aż trudno uwierzyć, że ta stara wariatka była kiedyś młodą panną.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">–</span><span style="font-family: "georgia"; text-indent: 0px;"><span style="font-size: 13.3333330154419px;"> A tam, sami głupoty gadacie, i tyle. Chory był, to wziął i umarł.</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px;">– Spadną, nie spadną... Cokolwiek się stanie, zapraszam, panowie do karczmy. Na mój koszt oczywiście </span><span style="text-indent: 25.5pt;"><span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 13.3333330154419px;">– odparł młodzieniec z czerwoną chustką na szyi.</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px;">– No proszę, to się nazywa gest. Zawsze wiedziałem, że ten nasz imć Gwidon to swój chłop. Na schwał! Ale, ale czyżby jednak poszczęściło się z tą panienką od wideł?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 13.3333330154419px;">– A gdzie tam, mój drogi Olafie! Cóż począć, skoro szczęścia nie mam? Ale napić się można. Toć to przecie nie zaszkodzi. A umarł kto od tego?</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">– Ano. Słusznie prawicie, imć Gwidonie.</span></div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px;">Adam Orsin mówił jeszcze, ale Konstancja zdawała się nie słuchać.</span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Nie zrozumcie mnie
źle. Odchodząc, pragnę zamknąć za sobą wszystkie ścieżki, nie zostawiwszy po
sobie żadnych długów. Chcę odejść w spokoju, nie czując
wyrzutów – bez cienia winy – bez strachu. </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;">Uproście dla mnie
łaski, módlcie się za starego nędznika w godzinę jego śmierci, bo odchodzi, nie
wybaczywszy swej oprawczyni. Największa to dla mnie hańba czuć nienawiść i
pogardę do tej niewiasty, która na zatracenie wydała mą duszę, własnoręcznie
uplotła sznur i zacisnęła pętlę na mej szyi, wpierw nie pozwoliwszy nawet
darować sobie win. Nie czując skruchy, stoi tu przede mną. Oto jest mój
dług, któ-rego nigdy nie zdołam spłacić: odchodzę, nie pojednawszy się z mą panią, przyczyną upadku. Nie ma chyba
większej ujmy niż nienawiść do swych wrogów. Miłujmy
nie-przyjaciół swoich. Żonę moją i dzieci proszę, nie płaczcie po
mnie dłużej niż to konieczne.</span></div>
</div>
<div class="MsoNormal">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Czy udało się odnaleźć dziewczynkę? –
spytała szeptem pani de Vine, spuszczając dosłownie na moment oczy z widowiska. Przechyliła
nieco twarz w prawą stronę – odsłaniając lewy, równie
urodziwy policzek – i uniosła głowę, ażeby być lepiej
u-słyszana. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Mateczka pisze w liście </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">– mówiła dalej </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">–</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;">że ukryła ją gdzieś pośród tego motłochu. Trzeba przyznać, całkiem oryginalny
koncept. Nie muszę chyba powtarzać, że to bardzo ważne,
ażeby odnaleźć ją przed panem ojcem? A gdy już to uczynicie,
nie-zwłocznie przyprowadźcie ją do mnie. Ach, i wytropcie jeszcze zwolenników
Adama Orsina. Nie wydaje mi się, żeby było ich zbyt wielu, zwłaszcza po jego
aresztowaniu. I tak pewnie rozeszli się gdzieś; ostrożności jednak nigdy
nie zaszkodzi.</span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Edmund, jak gdyby nie
słuchał w ogóle. Patrzał tylko przed siebie. Jego o-czy zastygłe w
dziwnym wyrazie – niby całe błyszczące od łez</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px;"> –</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;"> wpatrywały się w
tego, którego do niedawna jeszcze zwał był serdecznym przyjacielem, a którego
tak łatwo zdradził, wydał lekką ręką jak ostatniego łotra.
Rzekłbyś, twarz jego od samego początku, gdy</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;"> </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333330154419px; text-indent: 25.5pt;">tylko</span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 25.5pt;"> ujrzał Adama
Orsina na tym haniebnym podium, ze
skrępowanymi ręko-ma, przybrała jeden wyraz: oczy, jak
wspomnieliśmy sami, szkliły się od łez, usta rozwarły się lekko w grymasie
wyrażającym ból, smutek i współczucie zarazem, a cała twarz – gorycz
i winę.</span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zaiste, czuł się winny.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Ale czy można
zdradzić, jednocześnie będąc na swój sposób lojalnym? W naj- gorszym wypadku
skarzą go przecież tylko na wygnanie. Tak, banicja to najsurowsza kara –
ostateczność! Biedny człowiek. Edmund myślał, że go ratuje, a tymczasem pociągnął go
na samo dno. Najgorsze w tym wszystkim było chyba to, że umyślnie wepchnął go
do tej przepastnej studni, a nie pociągnął za sobą, jak to zwykle bywa. </span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Widowisko dobiegało
już końca. Pani de Vine czekała spokojnie, czy stanie się zadość. Tłum szemrał, jak
zwykle mieniąc się od głosów niczym morze od szumu fal, z których trudno
cokolwiek zrozumieć. A imć Edmund... co mógł więcej zrobić? – patrzył i
coraz gorzej mu się robiło na sercu. W duchu usprawiedliwiał się, że
dobrze robił. A teraz sam już nie wiedział, co począć. Rzucić się z mieczem i
przeciąć sznur? Uratować mu życie teraz, gdy jest już za późno,
albo chociaż zginąć, próbując? Własną krwią zmyć jego przelaną krew?
W imię czego? Poklasku. Uznania. Może chwały i zaszczytów? Próżność ludzka
wiele nosi imion. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Czy to już naprawdę wszystko? Nie. Być może pozostawał
jeszcze jeden powód, dla którego uczynił to wszystko, a teraz całkiem
świadomie nie dopuszczał go do myśli – kobieta, którą potajemnie wielbił.
Mimo to wierzył, że wciąż może zadośćuczynić. Miał świętą nadzieję,
że istnieje jeszcze jedna rzecz, którą mógł zrobić. Mógł pomścić
śmierć Orsina. Mógł też po części spłacić dług i
choć w nieznacznym stopniu oczyścić swe sumienie i zdjąć z
siebie ciężar winy. Mógł zaopiekować się wdową i sierotami
po zmar-łym.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mimo iż
ręce zawiązano Adamowi z tyłu, udało mu się, choć z wielkim trudem, wspiąć na
taboret. Większość tego rodzaju urządzeń miała zapadnię, która otwierała się z
trzaskiem, gdy kat pociągnął naraz za dźwignię. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Nie było sądu, ustaliliśmy
to już zresztą. Dnia poprzedniego wieczorem został pochwycony w izdebce
miejscowej karczmy i tak złapany na gorącym, rzec by można, uczynku,
spędził noc w zimnym lochu, by rano dnia następnego zostać doprowadzonym na
rynek i stanąć na taborecie przed całym tłumem, ze
związanymi rękoma. Kata też zresztą nie było. Był za to żołnierz
czekający na rozkazy.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Zatrzymajmy jeszcze na
chwilę wzrok na oskarżonym, albowiem już niemal po raz ostatni na niego
spoglądamy.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Jak wyglądał w chwili
poprzedzającej jego śmierć? Miał na sobie tylko koszulę, te same spodnie i
ubłocone buty, co wczoraj. Dygotał z zimna i przerażenia, a jednocześnie
odczuwał pewien spokój. Zdawać by się mogło, że jeszcze wczoraj krzepki, dziś
był już starcem zupełnie zniedołężniałym. Na twarzy jego niejako malował się
obłęd. Nie dziwi nas to chyba? Zdarza się, nawet często, że osoby takie, u
których w chwili śmierci stwierdza się pomieszanie zmysłów, aż do końca
pozostają świadome, a niejednokrotnie doznają proroczych wizji. Widząc wyraźnie
rzeczy, których zwykli śmiertelnicy nie dostrzegają, potrafią przewidzieć
przyszłość. Obrazy te często brane są jedynie za wytwór chorej wyobraźni i
umęczonego umysłu, a natchnione słowa przepowiedni – za zwykły bełkot
i majaki. Nie całkiem od rzeczy wspominany o tym właśnie teraz.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Wiemy, jak wyglądał.
Co czuł? – możemy się tylko domyślać.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Ja odchodzę dzisiaj.
Ty umrzesz wkrótce po mnie!</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Konstancja zaczęła dygotać.
Wmawiała sobie, że to z zimna, ale na jej twarzy malowało się zmieszanie. „Kończcie z nim wreszcie!” – na powrót wołali inni.
Przełknęła ślinę i, jak by próbowała uspokoić samą siebie, drżąc cała,
kiwnęła powtórnie głową, mrużąc lekko oczy. Koniec. To był znak.
Wszystko miało się dopełnić. Adam Orsin zdążył zawołać
jeszcze: „Błogosławiony niech będzie...”</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">Ciemne chmury, zupełnie na zawołanie jakby, przysłoniły słońce tak, że plac zewsząd otoczył mrok, a wszyscy w jednej
chwili znaleźli się pod czarnym baldachimem. Zaiste było w tym jakieś osobliwe piękno, jakiś mistycyzm. Dzieło </span><span style="font-size: 13.3333330154419px;">zniszczenia</span><span style="font-size: 10pt;"> i symetria, ład i nieporządek mierzyły się w tym odwiecznym tańcu, w tej kipieli pierwotnej i </span><span style="font-size: 13.3333330154419px;">nie-ujarzmionej</span><span style="font-size: 10pt;">. Rzekłbyś, oto właśnie narodzi się z tego chaosu ananke przedziwna, potrzeba unicestwienia. Zagłada i śmierć. Gniew boży. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">Nieświadomi ludzie
zaczęli krzyczeć w swym przerażeniu, siejąc zamęt. Żołnierz wypchnął </span></span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 13.3333px; text-indent: 47.2667px;">taboret </span><span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt; text-indent: 35.45pt;">spod nóg Adama. Wszystko trwało może pół uderzenia serca i już po chwili
jego ciało, wisząc bez życia, kołysało się na wietrze. Dokonało się. Pętla
zacisnęła się na szyi, a potem nie było już nic. Tylko nicość. Mrok.</span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">Wszyscy westchnęli niemal
jednocześnie. </span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 10pt;">Hrabina odwróciła wzrok, by oszczędzić sobie widoku; może poczuła
sza-cunek, współczucie dla umierającego. Któż wie? Jedni starali
się nie patrzeć w ogóle, drudzy gapili się bezczelnie. Kobiety
jęknęły. Edmund </span><span style="font-size: 13.3333330154419px;">przełknął</span><span style="font-size: 10pt;"> tę gorycz. Z oczu leciały mu łzy. Ale najgorszy był krzyk, rozdzierająca rozpacz i niewysłowiony ból. Tak rozpacza małżonka, i krzyk ten może
równać się jedynie wrzaskowi matki opłakującej dziecko. </span></span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">– Był zdrajcą –
powiedziała Konstancja pokrzepiającym tonem, rzecz niebywała, pełnym smutku. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">I
odeszła, zostawiając Edmunda samego. </span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">Mrok nie ustawał, przybierał raczej na sile.
Na ciężkim niebie, niemal czarnym od chmur błyskało się. Pierwszy grzmot
uderzył znienacka. Trwożni ludzie zaczęli uciekać w popłochu,
niemal tratując siebie nawzajem. „Kara boska – ozwał się wreszcie ktoś skruszonym głosem – biada nam!” Deszcz wzmagał się tylko i po
chwili rozszalał się już bez reszty niczym sztorm na morzu. Ileż w tym prostoty, nic wielkiego. Zwykła burza wszakże. A jednak! Niekończący się <i>dies irae</i>. Na przemian
rozpalając białą łunę, to znów grzmiąc straszliwie, mącił ciszę.</span><span style="font-size: 13.5pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 35.45pt;">
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 10pt;">„Jeśli on był zdrajcą,
to kimże j a jestem?”</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "georgia";"><span style="font-size: 11.3333330154419px;">__________________________________</span></span></div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 8pt;">Korekta: <a href="http://betowanie.blogspot.com/2013/04/nearyh.html" target="_blank">Nearyh</a></span><span style="font-size: 8pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 8pt;">W ostatniej
chwili nieco zmieniłem koncepcję. Narrator wypowiada się inaczej niż
bohaterowie, co mam nadzieję, widać i jest to zrozumiałe. Sposób wypowiedzi nie
był jednak wzorowany na żadnej konkretnej epoce.</span><span style="font-size: 8pt;"><o:p></o:p></span></div>
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 8pt;"><u1:p></u1:p>Interpunkcja z
imiesłowami nie daje mi spokoju. Starałem się
zwalczyć wszystkie możliwe koszmarki i logiczne niedociągnięcia.
Jestem otwarty na wszelkie sugestie. W tekście oprócz wydarzeń historycznych,
pojawiają się również wątki na wpół legendarne, stąd duże nieprawdopodobieństwo
i przebieg przedstawionych wypadków. Więcej szczegółów, także ustrój tego
dziwacznego państwa, wyjaśni się w części drugiej. Mimo najszczerszych
chęci nie udało mi się opublikować całego prologu.</span><span style="font-size: 8pt;"><o:p></o:p></span></div>
<u1:p></u1:p>
<br />
<div style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-indent: 25.5pt;">
<span style="font-family: "georgia"; font-size: 8pt;">Zapomniałem zmienić
imię jednego z bohaterów na Edmund. Robiłem to na "urra!", więc
dajcie znać, jeśli coś przeoczyłem.</span><span style="font-size: 8pt;"><o:p></o:p></span></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify; text-indent: 25.5pt;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<u1:p></u1:p>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
Mikołajhttp://www.blogger.com/profile/00807877745175805559noreply@blogger.com10